W jakim stopniu pandemia zmieniła polską gospodarkę? Myślę tu nie tylko o wielu osobach, które przekonały się do zakupów online, ale także o pracownikach i pracodawcach, u których sprawdziła się praca zdalna. Wydaje się, że to mogą być stałe zmiany, które odbiją się na otaczającej nas rzeczywistości.
Na pewno pandemia przyspieszyła proces cyfryzacji polskiej gospodarki. Spójrzmy choćby na sprzedaż detaliczną online, której udział na początku roku wynosił tylko 6 proc., a w kwietniu wzrosła ona do 12 proc. Ci, którzy mieli wcześniej wątpliwości, czy oferować swoje produkty w internecie, właśnie się ich pozbyli.
Dotyczy to nie tylko małych i średnich przedsiębiorców, ale także dużych sieci odzieżowych i galanteryjnych, obecnych np. w galeriach handlowych. Docierają do mnie też sygnały, że niektóre sieci planują zmiany lokalizacji swoich sklepów tak, by były one mniejsze i położone bliżej potencjalnych klientów.
Jeśli zaś chodzi o pracę zdalną, to widać, że wiele firm zauważyło płynące z tego korzyści, choćby związane z wynajmem powierzchni biznesowej.
Przyspieszenie nastąpiło też w kwestii cyfryzacji administracji publicznej. Gdyby nie pandemia, potrzebowalibyśmy pewnie czterech–pięciu lat, aby osiągnąć obecny poziom. Liczba operacji wykonanych w ostatnich tygodniach przez ZUS, przy okazji wypłaty różnego rodzaju świadczeń i obsługi wniosków, naprawdę robi wrażenie. Daje też materiał do przemyśleń.
Ostatnie doświadczenia pokazały, że na pewno reformy wymagają urzędy pracy. Chodzi o to, by potrafiły one w błyskawicznym tempie reagować na sytuacje takie jak obecna. Potrzebna jest tam szybkość działania i standaryzacja obsługi klienta na takim poziomie jak w bankach.
W czasie kryzysu gospodarczego nie ma miejsca na uznaniowość i różne interpretacje przepisów, w zależności od urzędu – wojewódzkiego czy powiatowego – do którego przedsiębiorca złożył wniosek.