Sąd o umowie przechowania jachtu, który został skradziony

Przedsiębiorca, który zawiera umowę przechowania cudzej rzeczy nie może zrzucić z siebie odpowiedzialności za kradzież z tego powodu, że w chwili zawierania umowy nie znał wymogów ubezpieczyciela co do warunków, w jakich rzecz miała być pozostawiona.

Publikacja: 28.07.2019 13:00

Sąd o umowie przechowania jachtu, który został skradziony

Robert P. szukał portu dla swojego jachtu motorowego. Zależało mu na niewygórowanej cenie i na tym, żeby dopłynięcie do mazurskich jezior nie zajmowało zbyt dużo czasu.

Czytaj także: Za skradzione futro szatnia zapłaci odszkodowanie

Konieczna polisa

W końcu zdecydował się na ofertę firmy X, którą prowadził Janusz M. Już podczas wstępnych rozmów telefonicznych Robert P. został poinformowany, że jacht musi być ubezpieczony. Robert P. zawarł więc umowę ubezpieczenia na rok, co potwierdzała polisa. Zdecydował się na „najbogatszy" pakiet, gdyż początkowo myślał również o tym, aby jacht wynajmować.

Zgodnie postanowieniami Ogólnych Warunków Ubezpieczenia (OWU) ubezpieczyciel odpowiadał za szkody częściowe bądź też stratę całkowitą jachtu wskutek kradzieży z włamaniem, ale tylko w przypadku pozostawienia jachtu należycie zabezpieczonego w strzeżonym miejscu postoju. Przy czym takim strzeżonym miejscem postoju w rozumieniu OWU był teren wydzielony, dozorowany przez całą dobę przez osobę fizyczną, osobę prawną lub też inną jednostkę organizacyjną, ponoszącą odpowiedzialność za bezpieczeństwo nadzorowanego terenu, jak również za znajdujące się na nim powierzone rzeczy ruchome lub nieruchomości.

W terminie umówionym z właścicielem portu Robert P. ruszył w drogę, by odwieźć tam jacht. Towarzyszyli mu brat i kolega. Jechali dwoma samochodami: jeden ciągnął przyczepę z jachtem, a drugi go pilotował. Na miejscu Robert P. zawarł z właścicielem firmy X umowę przechowania jachtu. Janusz M. zobowiązał się w niej do przechowania jachtu przez rok. Zapłata za tę usługę w wysokości 1.800 zł miała być uiszczona z góry. Strony ustaliły, że latem jacht będzie stał w porcie, a zimą – na posesji Janusza M., w miejscu dozorowanym. Z chwilą przekazania jachtu przechowujący wziął na siebie obowiązek pełnej odpowiedzialności za jego stan techniczny. Oczywiście umowa zastrzegała, że przechowywany jacht winien być ubezpieczony przez właściciela. W chwili jej podpisania Robert P. okazał Januszowi M. polisę, którą ten sobie skserował. Nie przedstawił natomiast wówczas wyciągu z OWU, co okazało się później brzemienne w skutki.

Nocna kradzież

Robert P. widział miejsce, gdzie jacht miał stać w zimie. Teren ten był ogrodzony i był tam dozorca, który według informacji od Janusza M. mieszkał w stróżówce. Mimo to pewnej nocy nieustalony sprawca ukradł przekładnię wraz ze śrubą napędową z jachtu Roberta P. Naprawa kosztowała 15 tys. zł.

Początkowo Janusz M. zapewniał klienta, że posiada ubezpieczenie i nie będzie żadnego problemu z odszkodowaniem. Potem jednak okazało się, że Januszowi M. ukradziono również inną łódź i wypłata odszkodowania z tego tytułu wyczerpała całą sumę ubezpieczenia. Dlatego też poprosił Roberta P., aby to on zgłosił szkodę swojemu ubezpieczycielowi. W zamian za to zobowiązał się zabezpieczyć jego jacht specjalną farbą i oferował kolejny sezon przechowania gratis.

Robert P. przystał na te warunki. Jednak po przeprowadzeniu postępowania likwidacyjnego ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania wskazując postanowienie OWU, zgodnie z którym odpowiedzialność ubezpieczyciela jest wyłączona, jeśli jacht nie był należycie zabezpieczony w strzeżonym miejscu postoju. Jak wynikało z przeprowadzonych przez ubezpieczyciela oględzin miejsca oraz rozmowy z pracownikiem firmy X, miejsce, w którym znajdował się jacht, nie było strzeżonym miejscem postoju. Jedynym zabezpieczeniem tego terenu było ogrodzenie i brama zamykana na kłódkę. Teren nie był zaś stale dozorowany i nie posiadał systemu alarmowego.

Ugoda niedotrzymana

Robert P. poinformował Janusza M. o powodach odmowy wypłaty odszkodowania, a ten ustnie zobowiązał się do zapłaty kosztów poniesionych za zakup i montaż układu pędnego. Nie wywiązał się jednak z obietnicy i negocjowaniem warunków spłaty zajęli się pełnomocnicy stron. W końcu Janusz M. uznał swój dług do kwoty 9 tys. zł . Miał ją zapłacić w trzech ratach po 3 tys. zł. Strony ugody ustaliły, że w przypadku uchybienia terminowi płatności którejkolwiek z rat, cała należność w kwocie 15 tys. zł staje się natychmiast wymagalna.

Na konto Roberta P. wpłynęło jedynie 1000 zł z pierwszej raty. Potem Janusz M. uchylił się od skutków prawnych swojego oświadczenia woli złożonego w umowie ugody. Twierdził, że działał pod wpływem błędu, gdyż w chwili podpisywania ugody nie wiedział, że ubezpieczyciel jachtu odmówił właścicielowi wypłaty odszkodowania z tytułu kradzieży. Czuł się wprowadzony w błąd przez Roberta P., który zapewniał go, że oddaje mu na przechowanie jacht ubezpieczony od ryzyka kradzieży z włamaniem, nie informując o tym, że zgodnie z treścią OWU miejsce postoju jachtu powinno być stale dozorowane, natomiast zabezpieczenie w postaci ogrodzenia i bramy zamkniętej na klucz nie jest wystarczające. Jak stwierdził pan M., do podpisania ugody został nakłoniony podstępem. Nigdy nie podpisałby jej, gdyby wiedział, że pan P. nie ma ubezpieczenia jachtu o treści odpowiadającej warunkom umowy przechowania.

Mógł się twardo domagać

Spór trafił do sądu z powództwa Roberta P. Sąd Rejonowy w Zgierzu uwzględnił żądanie właściciela jachtu i zasądził na jego rzecz 14 tys. zł. Nie dał wiary twierdzeniom pozwanego o podstępie, gdyż Janusz M. został poinformowany o przyczynie decyzji odmownej ubezpieczyciela. Sąd rejonowy podkreślił fakt, iż strony nigdy nie uzgadniały warunków, na jakich powód miał zawrzeć umowę ubezpieczenia jachtu, a jedynie, że ma obowiązek taką polisę wykupić. Powód obowiązek ten wykonał. Przy czym odpowiedzialność ubezpieczyciela jachtu nie ma żadnego wpływu na odpowiedzialność Janusza M., który w ramach działalności gospodarczej świadczył usługi polegające m.in. na przechowywaniu i czarterowaniu jachtów.

– Pozwany ma pełną świadomość usług, jakich świadczenia się podejmuje. Na rozprawie sam oświadczył, że jest świadomy różnicy między umową przechowania a umową najmu miejsca postojowego – zauważył sąd.

Janusz M. nie zgodził się z wyrokiem i wniósł apelację. Zarzucał, że sąd I instancji nie wziął pod uwagę jego wypowiedzi: „Ja nie zawarłbym umowy, jeśli wiedziałbym, jakie były OWU". Ale Sąd Okręgowy w  odzi nie miał wątpliwości, że apelacja jest bezzasadna.

– W chwili podpisania umowy przechowania jachtu jego właściciel okazał wymaganą przez pozwanego polisę ubezpieczenia, którą pozwany skserował. Nie przedstawił pozwanemu wyciągu z OWU, a ten się go nie domagał. Zasady doświadczenia życiowego nakazywały uznać, że skoro pozwany miał jakiekolwiek wątpliwości w zakresie ubezpieczenia jachtu, to zachowując należytą ostrożność powinien był to sprawdzić, a w przypadku wyraźnej odmowy przedstawienia OWU, odmówić zawarcia umowy z powodem. Zwłaszcza, że pozwany jest profesjonalistą i zapewne wielokrotnie zawierał tego typu umowy – stwierdził sąd oddalając apelację.

Wyrok jest prawomocny.

Wyrok Sądu Okręgowy w Łodzi z 10 stycznia 2018 r.

Sygnatura akt: III Ca 1502/17

Robert P. szukał portu dla swojego jachtu motorowego. Zależało mu na niewygórowanej cenie i na tym, żeby dopłynięcie do mazurskich jezior nie zajmowało zbyt dużo czasu.

Czytaj także: Za skradzione futro szatnia zapłaci odszkodowanie

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe