W ubiegłym tygodniu rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Michał Bobek opublikował opinię poprzedzającą wyrok w sprawie legalności wprowadzenia polskich przepisów ustawy hazardowej (sygn. C-303/15). Istotą sprawy jest zaniedbanie przez polskie władze notyfikacji projektu przepisów nakazujących używanie automatów do gier tylko w kasynach. Polski sąd zapytał Trybunał, czy te regulacje mają charakter „przepisów technicznych", bo tylko o takich należy powiadamiać Komisję Europejską, gdy dotyczą ograniczeń w obrocie towarami i usługami.
Rzecznik uznał, że nakaz uzyskania koncesji na prowadzenie kasyna nie jest „przepisem technicznym". Ta zaskakująca opinia jest dość rewolucyjną koncepcją, zmierzającą do całkowitej zmiany wykładni ustalonej orzecznictwem w podobnych sprawach. Chodzi np. o sprawy Lindberg (C-267/03) czy Fortuna (C-213/11).
Jeżeli opinię rzecznika podzieli Trybunał, może mieć skutki daleko wykraczające poza sprawę polskiej ustawy hazardowej. Może wprowadzić zamęt w regułach dotyczących informowania Komisji i państw członkowskich o ograniczeniach w obrocie.
Byłoby to szczególnie szkodliwe dla rynku wewnętrznego, który dziś, w dobie Brexitu, i tak jest narażony na dezorganizację. Tym bardziej od TS UE należy oczekiwać, by stał na straży jasnych reguł w porządku prawnym UE.
Przyjęcie opinii rzecznika w sprawie polskiej ustawy hazardowej niosłoby ryzyko nakładania niekontrolowanych ograniczeń rynkowych przez państwa członkowskie. A przecież w rynku wewnętrznym chodzi raczej o zbliżanie przepisów niż ich różnicowanie.