Cyfryzacja, digitalizacja, cyfrowa transformacja – wszyscy mówią tylko o jednym. To autentyczna rewolucja czy tylko papierowa?
Lucjan Giza: Co roku wydawnictwo PWN wybiera „Młodzieżowe Słowo Roku". Cel jest prosty: eksperci chcą dowiedzieć się, jaki wyraz jest najpopularniejszy wśród młodych Polaków. W tym roku wygrał „dzban". Gdyby naukowcy zajmujący się językiem ojczystym postanowili poszukać biznesowych słów roku, w gronie faworytów znalazłby się zwrot „transformacja cyfrowa". Myślę, że łatwiej określić, kto nie mówi dzisiaj o cyfryzacji, niż zdefiniować, kto o niej mówi. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że nastąpił już informacyjny przesyt tym terminem. Nic dziwnego. Zewsząd słychać głosy, że niedługo czeka nas futurystyczna era, która cechować się będzie pełną automatyzacją i robotyzacją. A to wcale nie jest przecież takie proste. Cyfrowa transformacja nie jest rodzajem magicznej różdżki. To skomplikowany proces, który może się nie powieść. Spójrzmy na General Electric. W latach 1993–2005 była to firma o największej kapitalizacji na świecie. W 2015 r. rozpoczęła cyfrową transformację, która się nie powiodła. W ciągu trzech lat akcje potaniały o ponad połowę, a firma straciła swoje miejsce w Dow Jones Industrial Average, najstarszym indeksie na amerykańskich giełdach. Oczywiście, to nie tylko efekt źle poprowadzonej cyfryzacji, jednak ta z pewnością nie pomogła wydobyć się firmie z problemów.
Czytaj także: RODO: objaśnienia prawne dla przedsiębiorców Ministerstwa Cyfryzacji
Czy twierdzi Pan, że automatyzacja, robotyzacja, technologie Big Data, sztucznej inteligencji mogą być problemem a nie szansą? Czy przypadkiem nie do tego zmierza współczesny przemysł?
Bardzo często czwartą rewolucję przemysłową odnosi się tylko do sektora wytwórczego, co jest dużym uproszczeniem. Industry 4.0 to pewna idea, którą musimy traktować holistycznie. Proszę zwrócić uwagę na to, że biznes dąży do modelu, w którym produkty stają się usługami. Z jednej strony widać to doskonale na ulicach, gdzie mamy Ubera, elektryczne hulajnogi i rowery, które możemy wypożyczyć niemal za darmo, ale to tylko czubek rewolucji. Sięga ona znacznie głębiej. Zakłady produkcyjne też docelowo staną się dostawcami usług, a konsument będzie mógł wyprodukować sobie niemal dowolny produkt, nie ruszając się z fotela. To już zresztą się dzieje. Możliwość indywidualizacji produktu już jest daleko posunięta, np. na rynku obuwia sportowego, gdzie za pośrednictwem Internetu można dostosować do swoich potrzeb wzór czy kolorystykę buta. W idei Przemysłu 4.0. ludzie nawiązują niemal partnerską relację z maszynami. To z kolei będzie rezonować na wiele obszarów, np. na powstanie nowych zawodów. Znany futurolog Thomas Frey przewiduje, że niedługo pojawi się cała gama nowych profesji pokroju stylisty wydruków 3D czy terapeutów dedykowanych robotom.