To sedno postanowienia Sądu Najwyższego, korzystnego dla członków zarządu, którzy stają przed dylematem, czy ratować firmę, czy zgłaszać ją do upadłości.
Zgodnie z art. 373 prawa upadłościowego sąd może pozbawić członka władz spółki prawa prowadzenia działalności gospodarczej na okres od roku do dziesięciu lat, jeśli nie złożył on w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości.
O taki zakaz dla Ignacego J. i Grzegorza W., członków zarządu spółki należącej do Skarbu Państwa, wystąpiła firma ze Słowacji, dostawca bawełny. Menedżerowie nie informowali o złym stanie spółki, przeciwnie, zapewniali, że płatności będą regulowane, i zamawiali kolejne partie towaru nawet po wszczęciu postępowania upadłościowego. Niespłacone należności urosły do 843 tys. zł.
Sąd rejonowy oddalił wniosek o orzeczenie zakazu, choć ustalił, że menedżerowie byli zorientowani w sytuacji finansowej, a wniosek o upadłość spółki wpłynął z półrocznym opóźnieniem. Złożył go jeden z wierzycieli, a nie członkowie zarządu. SR uznał jednak, że nie można przypisać im winy, bo podejmowali wtedy intensywne działania zmierzające do restrukturyzacji przedsiębiorstwa, uzyskania pomocy publicznej, a MSP nawet o niej zapewniło. Mieli więc podstawy przyjąć, że obiecana pomoc przywróci płynność spółce. Nie ponoszą zatem winy.
Sąd Okręgowy w Częstochowie był innego zdania i pozbawił obu menedżerów prawa prowadzenia działalności na trzy lata. Uznał, że niezgłoszenie wniosku świadczy o elemencie obiektywnym winy, a świadomość niewypłacalności o subiektywnym.