Wiele będzie zależało od dalszego rozwoju sytuacji. Pamiętajmy, że nadal nie odwołano stanu epidemii. Branże, które szczególnie ucierpiały w wyniku kryzysu, będą potrzebować dalszej pomocy. Dlatego uważam, że ustawodawca powinien pomyśleć o wprowadzeniu odczuwalnych dla biznesu i niepozorowanych ulg podatkowych. Przykładowo jedną z dziedzin dotkniętych mocno kryzysem jest motoryzacja. Produkcja nowych samochodów w pewnym momencie spadła do zera, a i teraz jest mocno ograniczona. Należy się zastanowić, jak zmotywować konsumentów do nabywania nowych samochodów. Jedynym sposobem na wyjście z kryzysu jest wzrost konsumpcji, czyli w tym przypadku zakupu samochodów. Warto w tej sytuacji rozważyć powrót do 100-proc. odliczenia VAT od wydatków zawiązanych z nabyciem i używaniem samochodów, a także możliwości rozpoznania 100 proc. kosztu podatkowego bez potrzeby prowadzenia dodatkowych ewidencji. Obecnie jest to możliwe tylko wówczas, gdy przedsiębiorca udowodni – prowadząc szczegółową ewidencję – że używa auta wyłącznie do celów biznesowych. Preferencja dla wszystkich pomogłaby ożywić sytuację na rynku. Podobnie na zdecydowanie więcej liczy branża turystyczna. Nie wystarczą bowiem takie działania jak bon turystyczny.
Wiele firm korzystało z odroczenia płatności na podstawie ordynacji podatkowej. Czy ta pomoc nadal kwalifikowana jest jako pomoc de minimis?
Urzędy skarbowe uznają preferencje, takie jak odroczenie zapłaty, rozłożenie zaległości na raty czy też umorzenie całości lub części podatku, za pomoc de minimis. To oznacza, że rośnie ryzyko przekroczenia limitu 200 tys. zł, do którego wlicza się różne formy wsparcia. Co więcej, urzędy wzywają wnioskodawców do wskazania, że ubiegają się o pomoc de minimis. Mimo iż organy nie są związane wnioskiem podatnika, chcą mieć jego deklarację co do charakteru pomocy.
Trudno się zgodzić z takim stanowiskiem. Preferencje te są udzielane wszystkim przedsiębiorcom, których sytuacja ekonomiczna pogorszyła się w wyniku epidemii. Istnieją więc argumenty, aby twierdzić, że nie mają one charakteru pomocy publicznej.
W jaki sposób zmiany w zakresie ulgi na złe długi wpłyną na praktyki rynkowe?
Niepokojące jest to, że mamy rozwiązania zachęcające do niepłacenia zobowiązań. Prawo przyczynia się w ten sposób do pogłębiania zatorów płatniczych. Przypomnijmy, że zgodnie z przepisami obowiązującymi od 1 stycznia 2020 r. w podatkach dochodowych, jeśli dłużnik nie uregulował zobowiązania, po 90 dniach powinien dokonać zwiększenia dochodu o wysokość nieuregulowanego zobowiązania w zaliczce za dany miesiąc. Tymczasem tarcza antykryzysowa zwalnia podatników ze stosowania tych rozwiązań. Nie jestem zwolennikiem tego typu ułatwień dla dłużników. Zupełnie inną sprawą jest zwolnienie z obowiązku zapłaty podatku wierzyciela, który w istocie nie zrealizował obrotu (nie otrzymał wynagrodzenia). Tu tarcza antykryzysowa wprowadziła rozwiązanie, zgodnie z którym wierzyciele ponoszący negatywne konsekwencje ekonomiczne będą mogli pomniejszyć przychód w podatkach dochodowych już po upływie 30 dni, a nie dopiero po 90 dniach od upływu terminu płatności.
Szkoda, że ustawodawca nie zdecydował się jednocześnie na podobne ułatwienia w zakresie ulgi na złe długi w VAT.
Jacek Matarewicz jest doktorem nauk prawnych, adwokatem i doradcą podatkowym, liderem praktyki VAT, akcyzy i ceł w Kancelarii Ożóg Tomczykowski. Jest też ekspertem ds. VAT, akcyzy i prawa karnoskarbowego w BCC, autorem komentarzy do ustaw podatkowych