Poturbowane przez koronawirusa firmy dziś z trudem łapią kolejny oddech i okazję na przetrwanie. Kołem ratunkowym miała być pomoc przewidziana w kolejnych odsłonach tarczy antykryzysowej, zwłaszcza ta w postaci subwencji z Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR). Skorzystało z niej już przeszło 265 tys. firm, które otrzymały ponad 50 mld zł. Niestety, niektórzy od tarczy odbijają się jak od ściany. Do tej grupy można zaliczyć polskie firmy, które działają, opierając się na sieci powiązań rodzinno-biznesowych. Jeśli jedna z takich spółek dostanie wsparcie, to pieniędzmi z tarczy nie może zapłacić za towar, który dla niej produkuje spółka powiązana.
Zbytni rygoryzm
– To, że przedsiębiorstwa działają w grupie powiązanych firm, nie jest niczym nadzwyczajnym ani nagannym. To biznesowy standard, z którego korzystają m.in. polskie firmy rodzinne, które na pewnym etapie rozwoju układają tak swoje biznesy. To działanie racjonalne, bardziej efektywne i zabezpieczające interesy właścicieli – tłumaczy Michał Wojtas, doradca podatkowy, wspólnik w kancelarii EOL.
Czytaj także: Tarcza antykryzysowa 4.0: czy nowa restrukturyzacja będzie bezpieczna dla zarządów
W praktyce wyodrębnia się kilka spółek, w których osobno koncentruje się majątek, produkcję i dystrybucję.