Norbert M. zarabiał jeżdżąc taksówką. W trakcie kursu z klientem inspektor transportu drogowego razem z policją zatrzymał go do kontroli. Okazało się, że nie ma licencji, a zlecenia otrzymuje dzięki aplikacji zainstalowanej w telefonie komórkowym, czyli był kierowcą Ubera. Inspektor nałożył na niego karę 10 tys. zł. Ten odwołał się, ale nic nie wskórał. Karę musi zapłacić. Tymczasem na feralnym kursie zarobił ... 10 zł.
Stracił a nie zarobił
Klient Norberta M. zeznał inspekcji drogowej, że zamówił usługę przewozu osób za pomocą aplikacji zainstalowanej w smartfonie. Korzystanie z aplikacji wymaga rejestracji, następnie zalogowania i skonfigurowania konta oraz akceptacji regulaminu. Z kierowcą Norbertem M. nie zawierał żadnej umowy, nie ustalał ceny za kurs i nie wnosił żadnej opłaty. Należność za usługę została ściągnięta z karty kredytowej.
Norbert M. odwołał się do głównego inspektora transportu drogowego. Ale ten skargę tylko częściowo uwzględnił, mianowicie w tej części, w której nałożono karę na niego za brak taksometru. Nie wpłynęło to jednak na zmniejszenie wysokości kary.
GIT uznał, że kurs taksówką był nielegalny, ponieważ Norbert M. nie posiadał licencji taksówkarza. Usługę świadczył samochodem osobowym nie spełniającym wszystkich wymogów stawianym przewozom okazjonalnym. Samochód był przeznaczony do przewozu 5 osób łącznie z kierowcą. Z art. 18 ust. 4a ustawy o transporcie drogowym wynika zaś, że usługę przewozu okazjonalnego wykonuje się samochodem przeznaczonym dla więcej niż 7 osób łącznie z kierowcą. Ponadto opłata za przewóz nie była ustalona w formie ryczałtu a umowa o przewóz nie była zawarta na piśmie w lokalu przedsiębiorcy.
Zarzuty złamania prawa
Norbert M. wniósł skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Zarzutów miał wiele. Według niego doszło do naruszenia art. 67 ust. 1 ustawy o transporcie drogowym. Zgodnie z tym przepisem inspektor transportu drogowego mógł przeprowadzić kontrolę razem z policją tylko w wypadku zagrożenia bezpieczeństwa i porządku ruchu na drogach publicznych. Tymczasem w jego wypadku takiego zagrożenia nie było. Zarzucił też naruszenie art. 19 a ustawy o policji. Jego zdaniem przeprowadziła ona kontrolę w sposób sprzeczny z brzmieniem tego przepisu, tzn. przewóz pasażera nie jest czynem zabronionym wymienionym w tym przepisie.