Kiedy przedsiębiorca (nie) przychodzi do sądu

Sformułowanie „biznesie trzymaj się z dala od sądów” jest zawsze aktualne, nie tylko w czasach, kiedy wymiar sprawiedliwości paraliżują braki kadrowe. Stwierdzenie zaś, że tylko wariat korzysta z sądownictwa powszechnego, to jak mówienie, że tylko wariat korzysta z metra.

Publikacja: 16.05.2019 12:31

Kiedy przedsiębiorca (nie) przychodzi do sądu

Foto: Fotolia

Wypowiedź o konieczności trzymania się z dala od sądów oraz że tylko szaleńcy nie korzystają z sądownictwa polubownego pojawiają się przy wnioskach płynących z Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Powyższe wnioski skłaniają do refleksji. Dla mnie sprawa jest jasna - lepiej do sądów nie chodzić. Sądzenie się w sprawach gospodarczych to z reguły efekt nieporozumienia, niezrozumienia, a czasem po prostu nieuczciwości. Sądzenie się, to tak czy inaczej strata pieniędzy i czasu. Lepiej rozwijać biznes niż spędzać czas na salach sądowych. Oczywista oczywistość. Tyle tylko, że marzenie o świecie bez sporów, to marzenie ściętej głowy. Spory były, są i będą. Problem w tym, jak je sprawnie rozsądzać.

Czytaj także: Spór firmy w sądzie - jak się przygotować

W Polsce postępowania sądowe sprawnie nie przebiegają. Jednak powodem tego stanu nie jest sensu stricto słabość procedury cywilnej, ale braki kadrowe wymiaru sprawiedliwości. Nie ma sensu rozważać czy braki te są spowodowane słabym systemem szkolenia czy sprawami finansowymi lub na przykład rozwodnieniem trójpodziału władzy i spadkiem prestiżu zawodu. Faktem jest to, że spraw jest dużo za dużo w stosunku do ilości sędziów. Jeśli ktoś ma w referacie kilkaset spraw to logiczne jest, że nie jest w stanie ich wszystkich szybko i sprawnie zakończyć. Zakładam, że sędzia podobnie jak ja cierpi z powodu konieczności przypominania sobie detali spraw, do których zagląda raz na kilka miesięcy, bo w takim terminie wyznaczane są rozprawy w dużych sądach. Pewnym jest, że każdy sędzia wolałby szybko wszystkie te sprawy rozpoznać. Niestety rzeczywistość wygląda tak, że jest zawalony sprawami i musi sobie z tym jakoś radzić. Dla jasności tylko – nie ma usprawiedliwienia dla nieprzygotowywania się na rozprawy lub popełniania błędów, jak też niewłaściwie wysłane wezwania na rozprawy. Za takie błędy sędzia powinien ponosić odpowiedzialność dyscyplinarną.

Nie dajmy się jednak zwieść, że jak zmienimy przepisy procedury cywilnej i sędzia przejawiał będzie nawet ekstremalną aktywność w procesie, to znikną szafy pełne akt. Nie znikną. Zgadzam się, że procedurę sądową warto odformalizować, sięgnąć po wzory, gdzie sędzia w trakcie postępowania przedstawia już swoje wstępne stanowisko w sprawie, gdzie chodzi jeszcze bardziej o sprawiedliwość niż formalizm. W każdym jednak systemie sędzia, który ma dziewięćset spraw w referacie będzie albo w niektórych miał wielką przewlekłość albo wydawał wyroki na chybił trafił. Kadra sędziowska musi być przede wszystkim liczniejsza. Oczywiście także musi być dobrze wykształcona, pewna własnej niezawisłości, godnie wynagradzana oraz szanująca czas wszystkich uczestników postępowania. Ale jeśli nie będzie liczniejsza – nic nie zmieni obecnej sytuacji.

Czy antidotum na braki kadrowe sądów (albo raczej na braki etatów) jest rozbudowane sądownictwo polubowne? Zdecydowanie nie. Abstrahując już od braku niezawisłości sędziów sądów polubownych, jakby sądy polubowne miały tyle spraw co powszechne – stanęłyby przed takimi samymi problemami, co sądownictwo powszechne. Albo dobra i liczna kadra albo prowizorki lub zaległości. Kierowanie przedsiębiorców do sądownictwa polubownego ma sens, ale nie jest rozwiązaniem istoty problemu. To jak mówienie, że problem zatłoczonej komunikacji miejskiej rozwiąże jazda prywatnymi samochodami po mieście. Teoretycznie może tak, ale czy praktycznie poprawi to sytuację drogową na ulicach? Poza tym każdy ma prawo do niezawisłego sądu. Państwo musi to uprawnienie skutecznie realizować.

Nie rozwadniajmy problemu przez powoływanie się na sprawy proceduralne. Żadne uproszczenie procedur nie usunie problemu. Skupmy się na rozbudowaniu dobrej kadry sędziowskiej a większość problemów sama się rozwiąże. Rozbudowujmy metro, by wszyscy wygodnie i szybko mogli nim jeździć, prywatny transport (choć może szybszy i wygodniejszy) pozostawiając tym, którzy chcą z niego korzystać. Rozkwit sądownictwa polubownego (który oczywiście popieram) powinien wynikać z czynników innych, niż niewydolność sądownictwa powszechnego.

Piotr Jeżółkowski reprezentuje Patpol Legal

Wypowiedź o konieczności trzymania się z dala od sądów oraz że tylko szaleńcy nie korzystają z sądownictwa polubownego pojawiają się przy wnioskach płynących z Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Powyższe wnioski skłaniają do refleksji. Dla mnie sprawa jest jasna - lepiej do sądów nie chodzić. Sądzenie się w sprawach gospodarczych to z reguły efekt nieporozumienia, niezrozumienia, a czasem po prostu nieuczciwości. Sądzenie się, to tak czy inaczej strata pieniędzy i czasu. Lepiej rozwijać biznes niż spędzać czas na salach sądowych. Oczywista oczywistość. Tyle tylko, że marzenie o świecie bez sporów, to marzenie ściętej głowy. Spory były, są i będą. Problem w tym, jak je sprawnie rozsądzać.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Zawody prawnicze
Korneluk uchyla polecenie Święczkowskiego ws. owoców zatrutego drzewa
Konsumenci
UOKiK ukarał dwie znane polskie firmy odzieżowe. "Wełna jedynie na etykiecie"
Zdrowie
Mec. Daniłowicz: Zły stan zdrowia myśliwych nie jest przyczyną wypadków na polowaniach
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego