Przedsiębiorcy, którzy ponieśli ogromne koszty administracyjnego zakazu prowadzenia działalności, pytają, kto im za to zapłaci. Czy takie roszczenia są uzasadnione?
Oczywiście. Można wyobrazić sobie falę roszczeń do Skarbu Państwa w związku z ograniczeniami praw gospodarczych czy wręcz ich zawieszeniem przez Radę Ministrów. Co więcej, zaniechanie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, pomimo przesłanek faktycznych, powoduje, że odpowiedzialność SP będzie określana na zasadach ogólnych zawartych w kodeksie cywilnym, a nie na podstawie regulacji szczególnych obowiązujących w stanach nadzwyczajnych. Ustawa z 2002 r. ogranicza zakres odpowiedzialności SP w stanie nadzwyczajnym do wysokości realnie poniesionych strat, wyłączając możliwość dochodzenia utraconych korzyści.
Ale przecież jednym z powodów nieogłoszenia stanu klęski żywiołowej w czasie epidemii było ograniczenie roszczeń przedsiębiorców.
Obawiam się, że troska o Skarb Państwa nie miała tu decydującego znaczenia. Ważniejsze były polityka i wybory. W sferze możliwej odpowiedzialności odszkodowawczej SP skutek jednak jest taki, że formalnie nie została ograniczona. Przedsiębiorcy nie mają także możliwości uzyskania szybkiej rekompensaty strat, co przewiduje ustawa z 2002 r., lecz będą musieli ich dochodzić przed sądem, a to nie jest proste i zabiera czas. To może mieć kolosalne znaczenie dla procesu odradzania się gospodarki. Rozwiązania zawarte w konstytucji są dobrze przemyślane. Szkoda, że z nich nie skorzystano.