Sądy upadłościowe zawalone są sprawami o upadłość do tego stopnia, że niektóre firmy przenoszą swoje sprawy upadłościowo-restrukturyzacyjne do innych miast.
Np. jedna z poważnych spółek poprzez pewne zabiegi prawne, by nie powiedzieć kruczki, przeniosła sprawę z Warszawy do Łodzi.
– Prezes spółki spod Warszawy powiedziała nam, że przeniosła ją ze względu na odległe terminy, obciążenie w warszawskim sądzie upadłościowym. Ale problem nie dotyczy tylko stolicy. I nie chodzi tylko o samo ogłoszenie upadłości czy otwarcie restrukturyzacji, gdyż to zajmuje kilka miesięcy, ale postępowanie później, które trwa dłużej.
Zgodnie z prawem sprawy o ogłoszenie upadłości rozpoznaje sąd właściwy dla głównego ośrodka działalności przedsiębiorcy, który staje wobec konieczności upadłości czy restrukturyzacji. Te zaś nie są same w sobie nieszczęściem dla firmy (tym jest dopiero klapa finansowa), ale cywilizowaną formą zakończenia działalności, a nieraz stanięcia na nogi. W restrukturyzacji to cel zasadniczy.
Przeciążone sądy
– Od tej zasady czasem firmy rzeczywiście odstępują. Wystarczy, że spółka zmieni siedzibę, a osoba fizyczna miejsce zamieszkania, aby uzyskać możliwość złożenia wniosku w innym sądzie – przyznaje sędzia Cezary Zalewski, szef sądu upadłościowego w Warszawie. Dodaje, że przeciążenie sądów upadłościowych dotyczy całego kraju, choć nie rozkłada się równomiernie.