Koronawirus: czy pozywać w dobie pandemii

Co robić z zaległymi należnościami w czasie pandemii COVID-19? Nie oddawać pola i pozywać? A może przeczekać do czasu, aż sądy znowu zaczną działać pełną parą? Wskazówki dla wierzycieli, jak zabezpieczyć w sądzie swoje interesy ekonomiczne w czasie epidemii, daje radca prawny – Magdalena Wątroba.

Aktualizacja: 30.04.2020 21:36 Publikacja: 30.04.2020 18:58

Koronawirus: czy pozywać w dobie pandemii

Foto: Adobe Stock

Czas leci...

Odpowiedź na pytanie, co zrobić z wymagalną (czyli nie tylko należną, ale i będącą już po terminie płatności) fakturą mogłaby brzmieć: czekać, aż wszystko przynajmniej częściowo wróci do normy. Czy jest jednak najlepsza z punktu widzenia przedsiębiorcy, który tym samym kredytowałby działalność niepłacącego kontrahenta? Czy za kilka miesięcy realna możliwość zaspokojenia się z majątku dłużnika będzie taka sama? Czy po ustaniu stanu epidemii czas załatwienia naszej sprawy w sądzie drastycznie się nie wydłuży? I wreszcie: czy prawo daje nam jakieś instrumenty, by nawet w czasie pandemii działać szybko i skutecznie?

Moim zdaniem, pytania te powinny prowadzić przedsiębiorców do wniosku: działać, i to szybko. Wykorzystać to, że sądy nie zawiesiły swojej działalności i poza rozprawami powinny pracować w sposób relatywnie niezakłócony – zwłaszcza tam, gdzie jest to konieczne dla zabezpieczenia interesów majątkowych.

Takie podejście wydaje się tym bardziej wskazane, że w tzw. Tarczy Antykryzysowej (czyli właściwie: Ustawie z dnia 31 marca 2020 roku o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw) ustawodawca nie zdecydował się na zawieszenie terminów prawa cywilnego. I to pomimo, iż zgodnie z tą ustawą w okresie epidemii nie biegną i nie rozpoczynają biegu terminy prawa administracyjnego.

Czytaj także: Koronawirus: reset dla zamrożonych sądów

W efekcie nieprzerwanie biegną – przykładowo – terminy przedawnienia roszczeń cywilnych. Co to oznacza? Że okres, w którym możemy dochodzić np. zapłaty faktury w sposób przymusowy (w sądzie) trwa także w trakcie epidemii. A po jej zakończeniu może zostać nam niewiele czasu na wniesienie pozwu czy zawezwania do próby ugodowej celem przerwania biegu przedawnienia.

Z drugiej strony, ta sama ustawa – z ostatnim dniem marca – zawiesiła bieg terminów procesowych i sądowych. Oznacza to, że jeśli stronie postępowania sądowego otworzył się przed tą datą np. termin na wniesienie apelacji od wyroku, to na czas epidemii jego bieg się zatrzymuje. Ponieważ jednak sądy funkcjonują – nie doszło do zawieszenia postępowań sądowych w wyniku zaprzestania czynności przez sąd wskutek siły wyższej – to nie doszło też do „urzędowego" zawieszenia biegu przedawnienia. Byłoby tak wówczas, gdyby z powodu siły wyższej uprawniony nie mógł dochodzić roszczeń przed sądem lub innym organem powołanym do rozpoznania danej sprawy (na czas trwania przeszkody, np. w wypadku całkowitego zamknięcia sądu z powodu kwarantanny). Sądy działają więc – mimo utrudnień organizacyjnych – w miarę normalnie. I tę normalność, w połączeniu z elementem zaskoczenia, dobrze jest wykorzystać, aby już teraz zadbać o swoje interesy. Kiedy machina sądowa ruszy na dobre, kolejki do rozpoznania sprawy tylko się zwiększą, a środki na rachunku dłużnika mogą szybko stopnieć.

Szybka ścieżka

Postępowanie cywilne oferuje przedsiębiorcom trzy ścieżki szybkiego działania w celu odzyskania należności. I, jak się wydaje, przynajmniej dwie z nich okazują się skuteczne mimo pandemii. Dlaczego? Bo zakładają działanie z zaskoczenia i wywołują skutek – zanim dłużnik dowie się, że podjęliśmy kroki zmierzające do egzekucji.

Wniosek o zabezpieczenie

Wniosek o zabezpieczenie był od zawsze używany często i chętnie przez przedsiębiorców jako narzędzie do szybkiego zapewnienia sobie ochrony: zajęcia środków na rachunku czy innych składników majątku dłużnika. Zwłaszcza wtedy, gdy istniały przesłanki, że zanim uda się uzyskać pozytywne orzeczenie sądu, majątek dłużnika się zdematerializuje. A w realiach polskich sporów sądowych na wyrok zasądzający zapłatę od dłużnika trzeba czekać w pierwszej instancji dobrych kilka lat.

Teraz, kiedy sądy odwołują rozprawy i zawieszone zostały terminy procesowe, powstają kolejne zaległości. Kiedy bowiem nie biegnie termin do złożenia zażalenia, apelacji czy odpowiedzi na pozew, strona nie ma obowiązku go składać. I jest to rozwiązanie słuszne, bo zabezpiecza interes tych podmiotów, które z powodu epidemii napotykają na ograniczenia organizacyjne. Trzeba mieć jednak świadomość, że kiedy sytuacja w sądach wróci do normy, to nastąpi przeciążenie i tak już ledwie wydolnego systemu. Jaki będzie tego skutek dla przysłowiowego Kowalskiego? Na rozpoznanie swojej sprawy poczeka dłużej. Dużo dłużej. Co więc zrobić, żeby zminimalizować skutki sądowego przestoju? Rozważyć wniosek o zabezpieczenie już teraz.

Zabezpieczenie to instytucja postępowania cywilnego działająca trochę jak zamrażalnik. Jeśli uda się nam uprawdopodobnić nasze roszczenie i wykazać, że słusznie obawiamy się, że jego egzekucja może się za parę lat okazać niemożliwa lub poważnie utrudniona (tzw. interes prawny), sąd pozwoli nam na zajęcie elementów majątku przeciwnika na czas trwania sprawy o zapłatę. W takiej sytuacji możemy od razu złożyć do komornika wniosek o zajęcie składników majątku dłużnika „na poczet" przyszłej zapłaty. Jest to, co prawda, tylko zabezpieczenie, czyli środki pieniężne zajęte na rachunku naszego dłużnika nie znajdą się od razu na naszym koncie, ale będą – do czasu uprawomocnienia się nakazu zapłaty – w bezpiecznym depozycie.

Dobra wiadomość jest taka, że po nowelizacji uzyskanie zabezpieczenia przez przedsiębiorcę może okazać się nieco łatwiejsze niż na podstawie poprzednio obowiązujących zasad. Przepisy wprowadzają swego rodzaju domniemanie: interes prawny w udzieleniu zabezpieczenia uznaje się za uprawdopodobniony, gdy dotyczy zapłaty świadczenia pieniężnego na podstawie Ustawy z dnia 8 marca 2013 roku o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych. Brzmi skomplikowanie, ale w praktyce będzie to obejmowało większość należności przedsiębiorców. Do skorzystania z tego mechanizmu nie jest konieczne spełnienie żadnych dodatkowych warunków; nie ma też zasadniczo znaczenia treść zawartej z dłużnikiem umowy. Właściwie jedyne wyłączenia z zakresu stosowania tej ustawy to: długi objęte postępowaniami prowadzonymi na podstawie przepisów Prawa upadłościowego i Prawa restrukturyzacyjnego, umowy, na podstawie których są wykonywane czynności bankowe. Wreszcie: umowy, których stronami są wyłącznie podmioty zaliczane do sektora finansów publicznych.

Zła wiadomość jest natomiast taka, że od sierpnia 2019 wniosek o zabezpieczenie roszczenia pieniężnego składany przed wszczęciem postępowania (czyli wyprzedzająco w stosunku do pozwu), jest dużo droższy. To za sprawą nowelizacji ustawy o kosztach sądowych, która zamiast wcześniejszych symbolicznych 100 złotych, wprowadziła od takiego wniosku opłatę w wysokości 25% opłaty należnej od pozwu. Biorąc pod uwagę fakt, że opłata sądowa od pozwu ma przy roszczeniach powyżej 20.000 złotych charakter stosunkowy (5%) to przy dużych wartościach roszczeń mogą to być całkiem znaczące kwoty. Przykładowo: jeśli chcemy zabezpieczyć roszczenie, którego wysokość przekracza 4 miliony złotych, to od wniosku powinniśmy uiścić 50.000 złotych i jest to w tym zakresie opłata maksymalna.

Mimo to wydaje się, że w wielu przypadkach gra okaże się warta świeczki, gdy uświadomimy sobie, że wierzytelność zabezpieczona w depozycie to cena za spokojny sen.

Nakaz zapłaty

W polskim systemie postępowania cywilnego od lat funkcjonuje również tzw. szybka ścieżka dla spraw cywilnych, przynajmniej na pierwszy rzut oka stwarzających wysokie prawdopodobieństwo zasadności roszczenia. Zasadniczą zaletą nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym jest to, że z chwilą wydania staje się tytułem zabezpieczenia, wykonalnym bez nadawania mu klauzuli wykonalności.

Na co więc pozwala uzyskanie nakazu? Na szybkie działanie, porównywalne z wspomnianym wyżej zabezpieczeniem. Bo jeśli sąd wyda na naszą rzecz taki nakaz, możemy – bez potrzeby uzyskiwania w sądzie klauzuli potwierdzającej, że orzeczenie jest wykonalne – od razu złożyć do komornika wniosek o zajęcie (i złożenie do depozytu) składników majątku dłużnika „na poczet" przyszłej zapłaty.

Na nakaz zapłaty można liczyć, jeśli fakty, które uzasadniają dochodzone roszczenie, są udowodnione tzw. twardymi dowodami. Zaliczamy do nich: (1) dokument urzędowy albo (2) zaakceptowany przez dłużnika rachunek, albo (3) wezwanie dłużnika do zapłaty wraz z pisemnym oświadczeniem o uznaniu długu, albo (4) zaakceptowane przez dłużnika żądanie zapłaty, zwrócone przez bank i niezapłacone z powodu braku środków na rachunku. Chociaż może się wydawać, że są to rygorystyczne wymogi, to w praktyce bardzo często zdarza się, że klient na przykład wezwał dłużnika do zapłaty, a dodatkowo posiada potwierdzenie wysokości niezapłaconych faktur przez głównego księgowego dłużnika – albo wiadomość e-mail, w której kontrahent prosi o rozbicie wierzytelności na raty. To powinno wystarczyć do uzyskania nakazu.

Nakaz może zostać również – pod pewnymi warunkami – wydany na podstawie należycie wypełnionych, nienasuwających wątpliwości weksla i czeku.

I wreszcie last, but not least nakaz można uzyskać, jeśli załączymy do pozwu: umowę, dowód spełnienia wzajemnego świadczenia niepieniężnego (czyli: jeśli nasz dłużnik nie zapłacił za wykonane przez nas zlecenie, to musimy udowodnić, że je wykonaliśmy – np. dołączając protokół zdawczo-odbiorczy, potwierdzenie mailowe zwierające akceptację wykonanych prac, etc.) i dowód doręczenia dłużnikowi rachunku lub faktury. Ostatnie dotyczy tych podmiotów, które dochodzą zapłaty świadczenia pieniężnego na podstawie wspomnianej wcześniej ustawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych. I w praktyce znaczna część należności pieniężnych może być na tej podstawie dochodzona w trybie nakazowym. Dodatkowo na tej podstawie można – poza głównym roszczeniem – żądać nie tylko odsetek, ale i zwrotu kosztów odzyskiwania należności w wysokości do 100 euro.

Pozew składany w ramach postępowania nakazowego ma jeszcze jedną zaletę: jest dużo tańszy. Opłata sądowa jest o 75% niższa od opłaty należnej od zwykłego pozwu.

Pozew w trybie nakazowym jest więc zawsze dla klienta rozwiązaniem najtańszym, najszybszym i najskuteczniejszym. Czas od złożenia pozwu do zajęcia składników majątku dłużnika jest bowiem relatywnie krótki. Już w kilka tygodni można liczyć na telefon od komornika, że udało się zająć środki pieniężne na rachunku. Dodatkowo, jeśli nakaz zostanie wydany, piłeczka jest po stronie pozwanego, który musi złożyć zarzuty od nakazu i może próbować uchylić nakaz jako tytuł zabezpieczenia. Sytuacje, w których sądy decydują się na „zwolnienie" składników spod zajęcia należą jednak do wyjątkowych i w zasadzie dotyczą tylko tych przypadków, gdy kondycja finansowa dłużnika nie budzi wątpliwości.

Jeśli zatem są spełnione warunki uzyskania nakazu (a, jak widać, katalog podstaw nie jest szczególnie rygorystyczny), warto spróbować złożyć pozew już teraz, by potem relatywnie spokojnie oczekiwać na końcowe rozstrzygnięcie.

Wyrok sądu I instancji w postępowaniu gospodarczym

Kolejną „ekspresową" ścieżką miało być dla przedsiębiorców postępowanie gospodarcze wprowadzone zeszłoroczną nowelizacją. Na razie jednak wygląda na to, że jest tak tylko w teorii.

Ustawodawca nadał bowiem wyrokowi sądu I instancji wydanemu w trybie gospodarczym charakter taki, jaki posiada omówiony wcześniej nakaz zapłaty. Ów wyrok, jeśli zasądza świadczenie w pieniądzu lub w rzeczach zamiennych, staje się z chwilą wydania tytułem zabezpieczenia, wykonalnym bez nadawania mu klauzuli wykonalności. Jeśli więc doprowadzimy do końca postępowanie gospodarcze –przynajmniej przed sądem pierwszej instancji – możemy od razu wszcząć postępowanie zabezpieczające środki na rachunku czy składniki majątku dłużnika.

Żeby przyspieszyć procedowanie w ramach tego trybu, wyłączono w nim możliwość wzajemnego pozwania przeciwnika i rozszerzenia powództwa, a zeznaniom świadków nadano charakter jedynie pomocniczy (dając prymat dowodom z dokumentów). Przede wszystkim jednak nałożono na sądy obowiązek działania tak, aby rozstrzygnięcie w sprawie zapadło nie później niż w ciągu 6 miesięcy od dnia złożenia odpowiedzi na pozew. Po 6 miesiącach obowiązywania nowelizacji widać, że są to założenia w praktyce niewykonalne. Nie z winy sędziów, ale z powodu przeciążenia i braków kadrowych w sądach. Dlaczego o tym wspominam? Bo po zakończeniu pandemii wrócimy do jeszcze bardziej spowolnionej rzeczywistości sądowej i może się okazać, że postępowania gospodarcze dorównają trybowi zwykłemu, jeśli chodzi o okres oczekiwania na wyrok.

Dlaczego lepiej nie czekać?

Powyższe sposoby sądowego dochodzenia należności od dłużników są teraz szczególnie przydatne. Przede wszystkim dlatego, że są szybkie i nie wymagają dużego nakładu finansowego. Nie ma też przeszkód, aby sądy wydawały postanowienia w przedmiocie zabezpieczenia czy nakazów zapłaty na posiedzeniach niejawnych. Także komornicy – mimo wymuszonej przez COVID-19 reorganizacji pracy swoich kancelarii – nadal są w stanie szybko dokonać zajęcia rachunku bankowego.

A kiedy zakończy się stan epidemii i życie zacznie wracać do normy, w sądach będzie gorąco. I powolnie. I może się okazać, że nawet pozytywne rozstrzygnięcie wniosku o zabezpieczenie czy wydanie nakazu zapłaty nic już nie da. Kto wie, jaka będzie za parę miesięcy kondycja naszego dłużnika?

- Magdalena Wątroba radca prawny, counsel w Zespole Postępowań Sądowych i Arbitrażu w kancelarii Dentons

Czas leci...

Odpowiedź na pytanie, co zrobić z wymagalną (czyli nie tylko należną, ale i będącą już po terminie płatności) fakturą mogłaby brzmieć: czekać, aż wszystko przynajmniej częściowo wróci do normy. Czy jest jednak najlepsza z punktu widzenia przedsiębiorcy, który tym samym kredytowałby działalność niepłacącego kontrahenta? Czy za kilka miesięcy realna możliwość zaspokojenia się z majątku dłużnika będzie taka sama? Czy po ustaniu stanu epidemii czas załatwienia naszej sprawy w sądzie drastycznie się nie wydłuży? I wreszcie: czy prawo daje nam jakieś instrumenty, by nawet w czasie pandemii działać szybko i skutecznie?

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów