Tematyka związana z wrogimi przejęciami kojarzona jest bardziej ze spółkami notowanymi na GPW niż z rodzinnymi firmami. Na parkiecie przejęcia nie budzą większej sensacji, ponieważ wprowadzenie akcji spółki do obrotu na rynku regulowanym już samo przez się uświadamia dotychczasowemu właścicielowi zagrożenia, w tym możliwość podjęcia próby przejęcia jego biznesu. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie spółki publiczne są odpowiednio przed wrogim przejęciem zabezpieczone lub choćby przygotowane do przeciwdziałania takim próbom. Rzadziej przejęcie kontroli nad spółką, wbrew woli dotychczasowego właściciela, następuje w spółce prywatnej, rodzinnej. Szczególnie gdy tym „wrogiem" okażą się osoby od lat zaangażowane w prowadzenie biznesu wspólnie z właścicielem, jak wspólnicy, a nawet członkowie rodziny. Wtedy bywa nawet sensacyjnie.
Czytaj także: Sposoby na ochronę przed próbą wrogiego przejęcia
Nadchodzi próba sił
Wśród firm rodzinnych podstawowym źródłem zagrożenia przed wrogim przejęciem jest brak czy też niedopuszczanie do świadomości przez właścicieli biznesu, iż to zagrożenie jest nawet bardziej realne niż właśnie spółek notowanych na giełdzie. Kiedy temat wrogich przejęć poruszany jest w rozmowach z właścicielami rodzinnych biznesów, nierzadko konwersacja ta sprowadza się do stwierdzenia: „Wrogie przejęcie? Nie, niemożliwe. Mnie to nie dotyczy". A gdy mleko już się rozleje, to słychać: „Szybciej spodziewałem się zawału niż ataku ze strony własnej rodziny".
Choć zazwyczaj całe to zdziwienie i zaskoczenie wynika ze szlachetnych pobudek, jak zaufanie do bliskich czy dotychczasowych partnerów biznesowych albo wspólników, to niepodejmowanie działań zabezpieczających firmę przed wrogim przejęciem może być brzemienne w skutkach. To trochę tak, jakby pasażer samochodu prowadzonego przez lubiącego szybką jazdę przyjaciela świadomie rezygnował z zapinania pasów bezpieczeństwa, będąc przekonanym o umiejętnościach kierowcy.
Dlaczego to takie ważne? Bo jeżeli już podjęta zostanie próba przejęcia firmy, to używając języka biznesu – na koniec dnia – liczyć się będzie to, co zostało zapisane w aktach korporacyjnych (statucie, umowie spółki, regulaminie rady nadzorczej czy zarządu) i powszechnie obowiązujących przepisach.