A co można robić, jeśli kontrahent zwodzi, nie godzi się na ustępstwa?
Jeżeli nie da się niczego uzgodnić, a mimo to inwestor nie odstępuje od umowy z powodu opóźnienia, lecz bezwzględnie domaga się realizacji budowy oraz zapowiada egzekucję kar umownych, to przedsiębiorca w zasadzie nie ma wyjścia – powinien doprowadzić budowę do końca, choćby z opóźnieniem czy z zastosowaniem materiałów zastępczych. Przedsiębiorca nie może bowiem skutecznie odstąpić od umowy, jeżeli inwestor nie naruszył swoich zobowiązań, a te najczęściej ograniczają się do uiszczania płatności. Wtedy pozostaje już tylko sąd do rozstrzygnięcia sporu rozliczeniowego.
Czy inne taktyki są wobec stałych kontrahentów, a inne wobec niepewnych?
Tak. Strony, które udanie współpracują i mają nadzieję na dalsze zamówienia, zawsze będą bardziej skłonne do znalezienia polubownego rozwiązania. Zawsze nadzieja na przyszły udany interes pozwala łatwiej pogodzić się nawet z pewną bieżącą stratą. W naszym społeczeństwie dominują postawy nieufności; dopiero dłuższa współpraca pozwala zbudować jakieś zaufanie. Natomiast każdy nieznany kontrahent jest niepewny, nie ma też nadziei na dalsze zamówienia, więc i nie ma zgody na stratę. Dlatego nawet solenne obietnice i zobowiązania, jeżeli nie są solidnie zabezpieczone, nie wystarczają.
Czy zachowanie kontrahenta na tym etapie może mieć znaczenie w sporze sądowym?
Prawo nakłada na strony umowy obowiązek współdziałania. To znaczy, że w sytuacji powstania trudności inwestor powinien współdziałać z przedsiębiorcą przy wysiłkach zmierzających do usunięcia tych trudności. Jeżeli np. w trakcie budowy przedsiębiorca utraci dostęp do linii energetycznej, to jeżeli inwestor ma możliwość udostępnienia innego łącza, lecz odmawia, powołując się, że w umowie ustalono inne zasilanie – zapewne zwolni się z odpowiedzialności właśnie z powodu braku wymaganego współdziałania. Innymi słowy – należy postępować przyzwoicie, uczciwie i lojalnie. Takie zachowanie sąd oceni pozytywnie.