Agnieszka C. wystąpiła do sądu przeciwko spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, w której ma spore udziały. Wniosła o jej rozwiązanie. Powodem miał być konflikt pomiędzy wspólnikami oraz pozbawienie jej, jako wspólniczki, uprawnień kontrolnych, m.in. uniemożliwianie przeglądania ksiąg handlowych.
Spółka zaprzeczyła twierdzeniom powódki, bo cały czas prowadzi działalność polegającą na produkcji materiałów filmowych tj. realizuje założony cel gospodarczy. Funkcjonuje normalnie – zatrudnia pracowników, którym regularnie wypłaca wynagrodzenia, przynosi przychody, wywiązuje się ze swoich zobowiązań.
Bardzo drogi projekt albumu
Potwierdziły to ustalenia Sądu Okręgowego w Warszawie. Stwierdził on, że Agnieszka C. ma w spółce 49 udziałów na 100. Tyle samo należy do Urszuli D. Trzecim wspólnikiem jest Aldona F. – ma 2 udziały w spółce. Konflikt pomiędzy Agnieszką C. a Urszulą D. rozpoczął się sześć lat temu. Kwestią sporną okazało się rozliczenie udziałów pani C. w przypadku odejścia ze spółki. Ona i Urszula D. nie mogły dojść do porozumienia ani co do terminu rozliczenia, ani co do jego wysokości. Potem doszły zarzuty o wyprowadzenie pieniędzy ze spółki. Chodziło o trzy przelewy na kwotę ponad 640 tys. dokonane przez Agnieszkę C. Ona sama uzasadniała je w następujący sposób: 37 tys. 815 zł – zostało przelane tytułem wynagrodzenia za jej działalność w zarządzie, 236 tys. 481 zł – jako niewypłacona dywidenda za rok 2010, zaś 369 tys. zł otrzymała pewna spółka za wykonanie projektu albumu. Dwie pozostałe wspólniczki uważały, że przelewy były bezprawne i nieuzasadnione. Ten ostatni przelew był nawet przedmiotem zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa w sprawie domniemanego przywłaszczenia mienia przez Agnieszkę C. Postępowanie to umorzono.
Kolejnym powodem nieporozumień pomiędzy wspólniczkami była także zgodność z prawem umów zawieranych przez Urszulę D. i Aldonę F. Agnieszka C. twierdziła, że Aldona F. nie była nigdy umocowana do podpisywania umów o dzieło ze wspólnikami w imieniu spółki.
Źródłem konfliktu był również dostęp do dokumentacji spółki – Agnieszka C. twierdziła, że została go pozbawiona. Zdaniem Aldony P. sama była sobie winna, bo jako terminy oglądania dokumentów wybierała dni wolne od pracy, choć spółka zastrzegała, że dostęp do dokumentacji jest możliwy tylko w godzinach pracy.