Trzeba zaznaczyć, że niezgłoszenie wniosku o upadłość niewypłacalnej firmy, zarówno spółki np. z o.o., jak i indywidualnej działalności (sklepik itp.) we właściwym czasie, grozi szefom i członkom zarządu spółki odpowiedzialnością karną, ale i odszkodowawczą (cywilną). Zwłaszcza w przypadku spółek z o.o. członkowie zarządu nierzadko muszą spłacać z osobistego majątku długi spółki, dlatego że nie zgłosili firmy na czas do upadłości. A wynosi on 30 dni od powstania niewypłacalności przedsiębiorstwa, a więc praktycznie od dnia nieuregulowania dwóch faktur w ciągu trzech miesięcy. I te rygory to drugi motyw, obok ratowania firmy miejmy nadzieję w przejściowych tarapatach, zgłaszania takich postulatów nie tylko przez przedsiębiorców, ale i menedżerów.
Wakacje upadłościowe
– Taka nadzwyczajna sytuacja jak obecna epidemia powoduje konieczność zastosowania nadzwyczajnych środków. Niemiecki pomysł zawieszenia obowiązku składania wniosku o ogłoszenie upadłości jest dobrym rozwiązaniem. Da ono przedsiębiorcom czas na powrót do normalności albo własnymi siłami, albo na przeprowadzenie restrukturyzacji – mówi „Rz" Piotr Zimmerman, radca prawy, specjalista od upadłości i restrukturyzacji. – Niemcy proponują termin do końca września i wydaje się, że w naszych warunkach to termin optymalny, niezbędny dla zakończenia spraw wynikłych wskutek epidemii i powrotu do normalnego rynku.
– Obecna sytuacja wymaga zdjęcia z zarządów firm odpowiedzialności za niezłożenie w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości, bo w czasie gdy spadają obroty wszystkim przedsiębiorcom w związku z epidemią, nie służy on ani interesom wierzycieli, ani pracownikom przedsiębiorstwa w kłopotach – dodaje mec. Zimmerman.
Podobnego zdania jest Marek Goliszewski, prezes BCC, który widzi sens zawieszenia obowiązku ogłoszenia upadłości do września. – Chodzi o to, by wygasić emocje i niepokoje oraz rygory związane z epidemią i przywrócić możliwie normalne funkcjonowanie gospodarki.
Wierzyciele bez ochrony
Przeciwnikiem okresowego zawieszania upadłości, w szczególności powielania niemieckiego rozwiązania, jest adwokat Bartosz Groele: – W polskich warunkach mamy wszelkie instrumenty prawne, by uczynić zadość wyważonym interesom uczestników obrotu, czyli zarówno firmom, jak i ich wierzycielom, a zmiana prawna w tym zakresie mogłaby przynieść skutki odwrotne do oczekiwanych. W razie czasowego odroczenia składania wniosku o ogłoszenie upadłości przedsiębiorcy i zarządy legalnie będą mogły rozporządzać majątkiem bez nadzoru sądu, a pewna część firm nie ma już szans na poprawę i zyskałaby tylko czas na ucieczkę z majątkiem przed wierzycielami i sprzedaż aktywów.