Nielegalne postępowanie członka zarządu, czy prezesa spółki może być źródłem nieszczęścia ekonomicznego nie tylko dla nich, ale i dla przedsiębiorstwa, w którym działają. Może nawet stać się przyczyną upadłości, czy konieczności przeprowadzenia ustawowej restrukturyzacji w biznesie. Wszystko to brzmi groźnie, bo w grę wchodzą duże sankcje finansowe nałożone w konsekwencji na przedsiębiorstwo. Oczywiście lepiej takim sytuacjom zapobiegać zawczasu, niż narażać się na to czego – jak się wydaje – można uniknąć. Powstaje jednak pytanie – jak to zrobić, jak nie dopuścić do mniejszych, czy większych dramatów gospodarczych. Specjaliści twierdzą, że znają odpowiedź. Trochę przypomina ona niemodną dziś tezę z przeszłości, że najważniejsze są kadry. Nie wchodząc w szczegóły, warto dobierać je starannie i stosować skuteczną politykę compliance. Mogą to być źródła poważnych oszczędności i przyjemnego braku doświadczeń z dziedziny prawa karnego. Sprawa jest ważna, bo w dłuższej perspektywie szykuje się zmiana przepisów.

Ma zostać zlikwidowany wymóg uprzedniego prawomocnego skazania osoby fizycznej jako warunku odpowiedzialności podmiotu zbiorowego. Do wytoczenia sprawy np. nieuczciwej spółce wystarczy prokuratorskie ustalenie, że doszło w niej do popełnienia przestępstwa. Kwestia osobistej odpowiedzialności karnej konkretnej osoby będzie rozstrzygana przez sąd niezależnie od postępowania w sprawie nałożenia kary finansowej na podmiot zbiorowy, ale w ramach jednego procesu. Wszystko to powinno umożliwić zdecydowaną walkę z nieuczciwymi firmami, które oszukują ludzi, a także narażają na straty polskie państwo. Firmę dopuszczającą się korupcji i oszustw na wielką skalę będzie można skazać nawet na 30 mln zł kary. Sankcja nie będzie odnoszona do osiągniętego przychodu, co oznacza, że możliwe stanie się jej orzekanie wobec podmiotu, który ma majątek, ale nie wykazuje przychodu.

Warto więc, by zainteresowani zapoznali się z tekstem mecenasa Aleksandra Giehsmanna: „Jak nie dopuścić do ukarania spółki".