Jeszcze w grudniu 2020 r. KCI wystąpiła do sądu o ograniczenie przynajmniej zabezpieczenia (do części akcji odpowiadającej wartością spornej kwocie 5,3 mln zł), ale choć minęły prawie dwa miesiące, sąd jej odwołania jeszcze nie rozpatrzył. To pokazuje, jak niekorzystna dla pozwanego jest ta procedura: pozwany ma tylko 14 dni na odwołanie, a sąd nie musi się śpieszyć.
Na pytanie „Rzeczpospolitej" o powolne tempo tej sprawy sędzia wizytator w krakowskiego SO Zygmunt Drożdżejko, który przeglądał akta sprawy, powiedział „Rz", że jak na tak poważną sprawę (akta jej liczą 18 tomów) prowadzona jest wartko, a obecnie rozstrzygana jest kwestia zwolnienia z kosztów sądowych od odwołania KCI od nakazu (150 tys. zł), o co spółka wystąpiła, wskazując, że jak składała odwołanie, to konta KCI były zablokowane, więc KCI nie miała nawet fizycznie jak zapłacić opłaty sądowej.
– Jak ta kwestia zostanie rozstrzygnięta przez referendarza, to sprawa trafi na biurko sędziego, a w pierwszej kolejności wniosek o ograniczenie zabezpieczenia – mówi sędzia Drożdżejko.
– Ale wniosek o ograniczenie zabezpieczenia był opłacony i winien być rozpoznany w pierwszej kolejności – argumentuje KCI.
Wystarczyłaby mała nowela
Dolegliwość zabezpieczeń i chroniczna powolności sądów jest znana od lat, z tego też powodu wprowadzane są krótkie terminy na rozpatrzenie konkretnych spraw, jak trzy dni na zabezpieczenie wobec osoby stosującej przemoc w rodzinie do opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania. Prawo zna też szereg krótkich terminów dla sądu, np. nierozpatrzenie na czas wniosku prokuratury o tymczasowe aresztowanie podejrzanego skutkuje jego wypuszczeniem ze wszystkimi tego konsekwencjami. A w sprawach cywilnych wniosek o zabezpieczenie dowodu sąd rozpoznaje bezzwłocznie, nie później niż w ciągu tygodnia; podobnie wniosek o udzielenie zabezpieczenia. I choć na postanowienie sądu o zabezpieczenie przysługuje zażalenie, to nie ma terminu na jego rozpoznanie.
– W postępowaniu nakazowym to powód jednostronnie określa sposób zabezpieczenia jego zakres i dolegliwość, i jest on praktycznie poza kontrolą sądu, co stwarza niebezpieczeństwo nadużyć – wskazuje Marcin Szymański, adwokat i partner w kancelarii Drzewiecki Tomaszek.