Nawet, jeżeli w jego subiektywnym przekonaniu, sprawa jest oczywista i łatwa do wygrania, to sąd może być innego zdania, czyli wszystko może się zdarzyć. Na przykład któryś dowód nie będzie przekonujący, albo też sąd dokona odmiennej interpretacji jakiegoś przepisu. Racjonalne więc wydaje się zainteresowanie się ewentualnymi konsekwencjami przegrania sprawy.

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że strona przegrywająca proces jest zobowiązana zwrócić przeciwnikowi, na jego żądanie, koszty niezbędne do celowego dochodzenia praw i celowej obrony. Określa się je jako koszty procesu. Jeżeli strona prowadzi sprawę osobiście (przez pełnomocnika niebędącego radcą prawnym lub adwokatem), to do kosztów tych zalicza się poniesione przez nią koszty sądowe (opłaty, zaliczki na biegłych, itd.), koszty przejazdów do sądu strony lub jej pełnomocnika, a także równowartość utraconego zarobku wskutek stawiennictwa w sądzie.

Jeżeli strona jest reprezentowana przez radcę prawnego lub adwokata, to do kosztów procesu zalicza się jego wynagrodzenie (które jednak nie może być wyższe niż określone w odrębnych przepisach stawki opłat), koszty sądowe oraz koszty osobistego – nakazanego wprost przez sąd stawiennictwa strony. W związku z tym trzeba liczyć się, że strona przegrana musi zwracać wszystkie wymienione koszty. Oczywiście, działa to również w drugą stronę. Jeżeli jeden podmiot kieruje sprawę przeciwko drugiemu i pozwany przegrywa – to na takich samych zasadach on jest dodatkowo obciążony kosztami procesu. W wielu przypadkach bardziej opłaca się zrealizowanie roszczenia powoda lub zawarcie rozsądnej ugody niż przegranie sprawy. Oczywiście na etapie kierowania sprawy do sądu nie da się przesądzić o wyniku sprawy, ale warto przynajmniej z kimś się skonsultować i ocenić, jakie są szanse na wygraną. Wówczas można oszacować konsekwencje i ryzyko prowadzenia walki procesowej.

Pamiętać też trzeba, że opisane przepisy zawarte w kodeksie postępowania cywilnego mogą czasami ulegać modyfikacji. Jest też tak, że nie zawsze strona w stu procentach wygra. Jeżeli np. powód domaga się od pozwanego 10 tys. zł, a sąd zasądza tylko 8 tys. zł – koszty procesu są proporcjonalnie rozdzielone. Zawsze jest możliwość, że sąd w oparciu o  „zasadę słuszności" może od strony nie zasądzić kosztów lub obciążyć ją tylko częściowo. Musi to jednak wynikać ze szczególnych powodów i oceny, że obciążanie przegrywającej strony pełnymi kosztami jest z jakiegoś powodu niesprawiedliwe. Potwierdza to wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 11 października 2016 r., I ACa 46/16, w którym wskazano, że nieobciążanie strony przegrywającej kosztami uzasadnione jest tylko w szczególnych przypadkach. Strona, która przez wytoczenie bezzasadnego powództwa generuje powstanie u przeciwnika kosztów – co do zasady musi mu je później zwrócić. Warto też podkreślić, że decydujące znaczenie ma wynik całego postępowania, a nie poszczególnych jego etapów.