Z zapowiedzi przedstawicieli różnych ministerstw padają sugestie o otwarciu centrów handlowych w najbliższych tygodniach, może już od lutego. Ale w jakiej kondycji będą galerie a przede wszystkim najemcy? Na pewno czekają nas ostre negocjacje między wynajmującymi powierzchnię a zarządzającymi obiektami, bo płynność finansowa wielu firm już jest zagrożona. Rok 2020 był fatalny dla centrów handlowych. Z uwagi na COVID-19, zamykano je aż trzy razy: od 14 marca do 3 maja, od 7 do 27 listopada i wreszcie od 28 grudnia do chwili obecnej. Niezależnie od tego, czy umowy najmu w tych okresach obowiązywały czy nie, właściciele centrów handlowych i tak musieli obiekty ogrzewać, odśnieżać, chronić, płacić podatki czy składki ubezpieczeniowe. Gdyby nie pandemia, wszystkie te koszty mogliby teraz łatwo „przerzucić" na najemców poprzez tzw. system opłat eksploatacyjnych. W tym roku nie będzie to jednak takie proste, a same rozliczenia będą o wiele bardziej skomplikowane i nerwowe.
Płacone przez najemców opłaty eksploatacyjne nie stanowią de facto dochodu wynajmującego. Tworzą raczej fundusz administracyjny, którym właściciel zarządza we wspólnym interesie, swoim i najemców. Aby opłaty wystarczyły na pokrycie wszystkich kosztów obiektu, umowy najmu przewidują mechanizm ich późniejszego rozliczania w oparciu o koszty rzeczywiście poniesione przez właściciela. W razie deficytu, najemcy zobowiązują się w umowach do jego wyrównania.
Czytaj także: Bezczynność siłowni to widmo możliwej plajty
Skomplikowane rozliczenia
To jednak dość skomplikowana i delikatna materia. Nie wszyscy bowiem najemcy są w tym wypadku traktowani jednakowo. W teorii, udział danego najemcy w funduszu administracyjnym powinien odpowiadać proporcji, w jakiej powierzchnia jego lokalu pozostaje do całkowitej powierzchni centrum możliwej do wynajęcia. Często jednak największe sklepy są w ogóle zwolnione z konieczności płacenia opłat eksploatacyjnych. Inne mogą wynegocjować znaczne ograniczenia, jeżeli chodzi o ich wysokość czy też konieczność dokonywania dopłat do deficytu za dany rok. Wynajmujący, chcąc przyciągnąć do centrum duże, rozpoznawalne marki, często się na takie ustępstwa godzą. W konsekwencji jednak, główny ciężar utrzymania obiektów handlowych spoczywa na najemcach lokalnych, nie posiadających dużej siły negocjacyjnej.
Aby osiągnąć ten efekt, umowy najmu centrów handlowych przewidują skomplikowane systemy ustalania udziału poszczególnych najemców w funduszu administracyjnym. Rozliczeń dokonuje się dzieląc najemców na grupy, w zależności od stopnia uprzywilejowania. Najpierw rozlicza się grupę najbardziej uprzywilejowaną, a więc tych najemców, którzy płacą niewielki ryczałt, lub są w ogóle zwolnieni z opłat eksploatacyjnych. Zapłacone przez nich opłaty eksploatacyjne za dany rok odejmuje się po prostu od wszystkich kosztów eksploatacyjnych centrum za ten rok, a powierzchnię ich lokali odejmuje się od całkowitej powierzchni centrum możliwej do wynajęcia. Następnie przechodzi się do grup „niższych". Jak łatwo zauważyć, system ten pozwala obciążyć opłatami eksploatacyjnymi najemców z ostatniej grupy w dużo większym stopniu, niż by to wynikało ze stosunku powierzchni ich lokali do powierzchni centrum przeznaczonej na wynajem. W rezultacie najmniejsi najemcy płacą najwięcej.