Coraz gorsze zmiany dla przewoźników w projektowanych unijnych przepisach

Weryfikacja uprawnień do licencji transportowej i nowy obowiązek przetrzymywania umów o pracę będą kosztowały, także Polskę, dziesiątki milionów złotych - mówi Maciej Wroński, prezes Transport i Logistyka Polska

Publikacja: 13.01.2019 17:29

Maciej Wroński

Maciej Wroński

Foto: materiały prasowe

Dlaczego krytykuje pan wynik głosowania w Komisji Transportu Parlamentu UE. Do tej pory z Brukseli płynęły pozytywne komentarze.

Maciej Wroński: Odrzucone zostały sprawozdania dotyczące delegowania i wypoczynków kierowców, o których kształt toczono najbardziej zaciekłe boje przez ostatnie półtora roku. Niestety, większości zainteresowanych umknęło, że odrzucono raport, który miał wprowadzić co prawda niesatysfakcjonujące naszą stronę zwolnienia z delegowania w niektórych rodzajach przewozów, ale jednak chodziło w nim o ułatwienia w procedurach administracyjnych. Odrzucając w całości sprawozdanie, nie mamy ani ułatwień, ani wyłączeń. Tym samym delegowanie będzie obowiązywać we wszystkich rodzajach wykonywanych operacji transportowych od pierwszej minuty pracy kierowcy. To pełny sukces zwolenników protekcjonizmu w transporcie.

A jak pan ocenia przyjęte nowe sprawozdanie?

Sprawozdanie niemieckiego posła Ismaila Ertuga dotyczące dostępu do zawodu przewoźnika drogowego i do rynku przewozów rzeczy przyjęto bez żadnych poprawek, choć zostało ono znacząco rozszerzone w stosunku do dyskutowanych do tej pory rozwiązań. Jego zapisy uzgodniono jedynie ze związkami zawodowymi. Poseł nie przeprowadził konsultacji z pracodawcami, których pomysły związkowców będą dotyczyć. A przedłożenie sprawozdania 20 grudnia, przed świąteczną przerwą w pracy Parlamentu, utrudniło politykom analizę jego treści. Przyjęte rozwiązania będą miały znacznie dalej idące konsekwencje dla rynku transportowego niż przepisy o delegowaniu i odpoczynku.

W myśl poprawek Ertuga mają pojawić się nowe kryteria dostępu do zawodu przewoźnika drogowego. Jakie?

Tym kryterium jest wykonywanie większości operacji transportowych na terytorium lub z terytorium państwa siedziby pracodawcy. Oznacza to dla przewoźników konieczność przestawienia się na przewozy krajowe i dwustronne. Inaczej stracą zezwolenie i licencję. Tylko ten jeden warunek oznacza konieczność wycofania się z ponad połowy naszych przewozów. Nie wiadomo jednak, co to oznacza „większość". Czy to ma być 51 procent przewozów, czy aż 75 procent? Te propozycje są bardzo nieprecyzyjne, co rodzi dodatkowe, trudne do zaakceptowania ryzyko.

Do tej pory wszyscy przyjmowali, że największym problemem będzie obowiązek powrotu kierowcy do kraju raz na cztery tygodnie, zakaz odbioru tygodniowego odpoczynku w kabinie i ograniczenia w kabotażu.

Faktycznie odrzucono obowiązek powrotu kierowców co cztery tygodnie. Ale zamiast tego przyjęto zasadę powrotu każdego pojazdu do państwa siedziby przewoźnika w tym samym okresie. A sankcją za złamanie tej zasady ma być odebranie licencji. Z kolei zakaz odbioru odpoczynku w kabinie obowiązuje już dziś. My walczyliśmy jedynie o jego uchylenie. A kabotaż został jeszcze bardziej ograniczony.

Niestety te problemy przestają mieć aż tak duże znaczenie, gdy wczytamy się w pozostałe rozwiązania Ertuga. Przykładowo zmiany nr 14 i 24 powołujące się na postanowienia rozporządzenia Rzym I, wprowadzają w praktyce zasadę, że kierowca powinien być zatrudniony na podstawie prawa państwa, gdzie zazwyczaj świadczy pracę. W skrajnym przypadku trzeba będzie ustalić w którym państwie kierowca spędził najwięcej czasu i według tego prawa zawrzeć z nim umowę o pracę i prawdopodobnie tam też zapłacić za niego podatki i składki na ubezpieczenia społeczne.

Ile to będzie kosztowało?

Nie sposób oszacować kosztów zmian dla poszczególnych przewoźników. Na pewno znacznie więcej niż objęcie kierowców jedynie delegowaniem. Z przepisów wynikają także nowe obowiązki które obciążą budżet naszego państwa. Ertug proponuje, aby co trzy lata służby państwowe sprawdzały czy przewoźnicy spełniają warunki do uzyskania zezwolenia na wykonywanie zawodu przewoźników drogowych, których w Unii jest 550 tys. Poza tym ma powstać elektroniczny rejestr umów o pracę wszystkich kierowców, który ma być na bieżąco aktualizowany o wszelkie zmiany w tych umowach. A po unijnych drogach jeździ 3 mln kierowców. Koszty stworzenia takiej bazy i jej obsługi to będą dziesiątki milionów euro.

Dlaczego krytykuje pan wynik głosowania w Komisji Transportu Parlamentu UE. Do tej pory z Brukseli płynęły pozytywne komentarze.

Maciej Wroński: Odrzucone zostały sprawozdania dotyczące delegowania i wypoczynków kierowców, o których kształt toczono najbardziej zaciekłe boje przez ostatnie półtora roku. Niestety, większości zainteresowanych umknęło, że odrzucono raport, który miał wprowadzić co prawda niesatysfakcjonujące naszą stronę zwolnienia z delegowania w niektórych rodzajach przewozów, ale jednak chodziło w nim o ułatwienia w procedurach administracyjnych. Odrzucając w całości sprawozdanie, nie mamy ani ułatwień, ani wyłączeń. Tym samym delegowanie będzie obowiązywać we wszystkich rodzajach wykonywanych operacji transportowych od pierwszej minuty pracy kierowcy. To pełny sukces zwolenników protekcjonizmu w transporcie.

Pozostało 81% artykułu
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów