Dlaczego krytykuje pan wynik głosowania w Komisji Transportu Parlamentu UE. Do tej pory z Brukseli płynęły pozytywne komentarze.
Maciej Wroński: Odrzucone zostały sprawozdania dotyczące delegowania i wypoczynków kierowców, o których kształt toczono najbardziej zaciekłe boje przez ostatnie półtora roku. Niestety, większości zainteresowanych umknęło, że odrzucono raport, który miał wprowadzić co prawda niesatysfakcjonujące naszą stronę zwolnienia z delegowania w niektórych rodzajach przewozów, ale jednak chodziło w nim o ułatwienia w procedurach administracyjnych. Odrzucając w całości sprawozdanie, nie mamy ani ułatwień, ani wyłączeń. Tym samym delegowanie będzie obowiązywać we wszystkich rodzajach wykonywanych operacji transportowych od pierwszej minuty pracy kierowcy. To pełny sukces zwolenników protekcjonizmu w transporcie.
A jak pan ocenia przyjęte nowe sprawozdanie?
Sprawozdanie niemieckiego posła Ismaila Ertuga dotyczące dostępu do zawodu przewoźnika drogowego i do rynku przewozów rzeczy przyjęto bez żadnych poprawek, choć zostało ono znacząco rozszerzone w stosunku do dyskutowanych do tej pory rozwiązań. Jego zapisy uzgodniono jedynie ze związkami zawodowymi. Poseł nie przeprowadził konsultacji z pracodawcami, których pomysły związkowców będą dotyczyć. A przedłożenie sprawozdania 20 grudnia, przed świąteczną przerwą w pracy Parlamentu, utrudniło politykom analizę jego treści. Przyjęte rozwiązania będą miały znacznie dalej idące konsekwencje dla rynku transportowego niż przepisy o delegowaniu i odpoczynku.
W myśl poprawek Ertuga mają pojawić się nowe kryteria dostępu do zawodu przewoźnika drogowego. Jakie?