Najnowsza propozycja Ministerstwa Rozwoju może oznaczać prawdziwą rewolucję dla kilkuset tysięcy osób zatrudnionych w branży budowlanej, usługach ochroniarskich czy porządkowych, które świadczą usługi na rzecz administracji publicznej i samorządów.
Dotychczas administracja wybierała po prostu oferty z najniższą ceną. Przetargi wygrywały więc firmy zatrudniające pracowników na najgorszych warunkach z najniższymi wynagrodzeniami, nawet do 3–4 zł za godzinę. Korzystali na tym wszyscy poza pracownikami. Urząd, bo mniej płacił za kontrakt, przedsiębiorca – bo zarabiał swoje.
W ostatnim czasie stało się jednak jasne, że kryterium niskiej ceny doprowadziło do nieuczciwej konkurencji między firmami, które maksymalnie zaniżały cenę tylko po to, by przejąć kontrakt z urzędem.
Teraz ma się to zmienić. W nowych przepisach o zamówieniach publicznych, które mają zacząć obowiązywać już 18 kwietnia, znajdzie się bowiem obowiązek zatrudniania pracowników na etatach przy wykonywaniu zamówień publicznych. Ministerstwo proponuje również rozwiązania przeciwdziałające zaniżaniu ceny za usługi zamawiane przez administrację. Jeśli będzie ona miała decydujące znaczenie dla rozstrzygnięcia przetargu, ważna stanie się także jakość takich usług. Wczoraj na takie zmiany zgodzili się przedstawiciele zarówno związków zawodowych, jak i pracodawców, zasiadający w nowej Radzie Dialogu Społecznego.
– Zaakceptowane przez partnerów społecznych propozycje znajdą się w projekcie, który już w przyszłym tygodniu trafi do konsultacji społecznych, a przez Sejm musi zostać uchwalony do końca marca – mówi wiceminister gospodarki Mariusz Haładyj. – Do 18 kwietnia musimy wprowadzić w życie nowe unijne przepisy, inaczej grożą nam kary ze strony Komisji Europejskiej.