Rz: Czy nowe formy leasingu wpływają na decyzje zakupowe klientów?
Na pewno. Gdy w 2008 roku Europę opanował kryzys, odpowiadałem za sprzedaż flotową Volkswagena w Niemczech. Miałem określony ambitny plan sprzedaży do klientów flotowych na kolejny rok – 100 tys. aut. Naturalnie mój szef zapytał, czy możemy sprzedać jeszcze więcej, a tym samym zwiększyć nasz udział w rynku. Problem polegał jednak na tym, że spółka nie mogła wyasygnować dużego budżetu na klasyczne formy promocji. W grę wchodziło więc tylko wprowadzenie nowych form finansowania, zwiększających dostępność samochodów dla klientów.
Zaczęliśmy więc szukać sposobu na wzrost sprzedaży oraz udziału w rynku bez generowania dodatkowych wydatków. To było wyzwanie!
Dopiero wtedy firma zaczęła pracować nad leasingiem z wysoką wartością końcową?
Nie, stało się już wcześniej. W 2006 roku rozmawiałem z szefem jednej z największych flot w Niemczech, który co roku kupował u nas tysiące samochodów. Usłyszałem, że ich firma musi oszczędzać, że redukuje budżet. W mojej głowie włączył się alarm: skoro duże, globalne przedsiębiorstwa zaczynały myśleć o oszczędnościach, to musiałem pilnie znaleźć rozwiązanie, które zmniejszy ponoszone przez klientów miesięczne koszty użytkowania aut.