W czwartek o godz. 9.30 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ogłosi wyrok w sprawie hipotek indeksowanych do franków. Przewiduje się, że będzie on zgodny z korzystną dla klientów opinią w tej samej sprawie rzecznika generalnego TSUE podaną w połowie maja. Oznaczałoby to kolejny, po niedawnych wyrokach Sądu Najwyższego i opracowaniu przedstawionym przez jego biuro analiz, argument dla polskich sądów za wydawaniem korzystnych dla klientów wyroków.

Prawomocne wyroki do tej pory były na korzyść banków (1019 wygranych w porównaniu ze 117 przegranymi) – wynika z danych Związku Banków Polskich. Jednak po wyroku TSUE może przybyć spraw, w których sądy będą orzekać przewalutowanie kredytów na złote po kursie z dnia zaciągnięcia z zachowaniem stawki LIBOR CHF albo unieważnienie umowy, co de facto również oznaczałoby przewalutowanie po kursie historycznym. Straty dla sektora z tego tytułu szacowane są odpowiednio na 70 mld zł i 90 mld zł. Związek Banków Polskich podawał 60 mld zł.

To przy założeniu, że do sądów poszliby wszyscy frankowicze i wygrywaliby swoje procesy. Na razie liczba spraw toczących się w sądach jest niewielka, stanowią one 2 proc. (według danych ZBP) liczby udzielonych kiedykolwiek kredytów frankowych, czyli jest ich blisko 16 tys. Jednak przez rok ich liczba wzrosła i po korzystnym dla klientów wyroku TSUE fala pozwów może przybrać na sile. Druga może nadejść rok–dwa później, jeśli ukształtuje się linia orzecznicza sprzyjająca kredytobiorcom.

Rynek już częściowo wycenia potencjalne koszty przegranych spraw – indeks WIG-banki przez trzy miesiące stracił prawie 10 proc., a niektóre banki „frankowe" po 20 proc., a nawet 37 proc., jak Millennium. Wycena pięciu banków o największym udziale hipotek frankowych spadła w tym czasie łącznie o 16 mld zł. Ostatnio osłabił się także złoty.

Niedobory kapitałów zmusiłby banki do zamrożenia akcji kredytowej na kilka kwartałów. Banki bez portfela frankowego prawdopodobnie nie zdołałyby zapewnić brakującego finansowania gospodarce, wzrost PKB byłby dławiony, co stanowiłoby ryzyko dla większego deficytu sektora rządowego i zwiększyłoby potrzeby pożyczkowe państwa – ostrzegali ekonomiści ING Banku Śląskiego. Są jednak i znacznie mniej pesymistyczne komentarze.