Tak słabego rubla nie było od 2,5 roku. Od sierpnia rosyjski pieniądz potaniał do dolara i euro o 12 proc. Sytuacja pogarsza się, bo uciekają zagraniczni inwestorzy do tej pory zainteresowani lokowanie w rosyjski dług publiczny. I to pomimo, że dochodowość przekroczyła wielkość głównej stopy procentowej (7,25 proc.) o ponad 2 pp.
- Silne spadki na rynku walutowym odzwierciedlają trwający odpływ kapitału z Rosji - ocenia Anton Pokatowicz, główny analityk BKS Premier.
- To razem z całym szeregiem zewnętrznych czynników wywiera ogromny nacisk na rubel. Ciśnienie na narodowe rynku pokazuje słabość tego sektora krajów rozwijających się (włączając do nich Turcję, Argentynę, RPA, Indie, Filipiny), wszędzie tam narodowe waluty bardzo osłabły. Ryzyko zwiększenia nacisku na Rosję ze strony USA w sprawie Syrii, a także sankcje za mającą jakoby miejsce ingerencję Rosji w amerykańskie wybory, wszystko to składa się na obecną sytuację - podkreśla ekspert pytany przez gazetę RBK.
Inwestorzy zagraniczni obawiają się też nowych sankcji Unii wobec Rosji, co ma związek z sytuacją w Wielkiej Brytanii i sprawą Skripala.
Rosyjscy eksperci podkreślają, że ani bank centralny ani resort finansów nie udzielają narodowej walucie żadnej pomocy. Minister i wicepremier Anton Siłuanow podkreślił, że rubel jest mocno niedoszacowany. Jego osłabienie Siłuanow tłumaczył oczekiwaniem rynków na kolejne antyrosyjskie sankcje, a także niestabilnością na innych rynkach rozwijających się jak Turcja.