Dolar stał się w czwartek najsłabszy od września wobec koszyka dziewięciu innych głównych walut państw rozwiniętych. Wobec euro osłabł w ostatnich dniach do poziomu z kwietnia 2016 r., a wobec złotego do najniższego poziomu od około dwóch lat. Za amerykańską walutę płaciło się rano nawet 3,69 zł. Na taki poziom dolara posłały słowa szefowej Fedu Janet Yellen wypowiedziane w środę wieczorem podczas wystąpienia w Kongresie.
Yellen przedstawiała tam półroczny raport o polityce pieniężnej. Jej przekaz uznano za zaskakująco łagodny. Mówiła m.in., że podwyżki stóp procentowych mogą zostać wstrzymane, jeśli inflacja będzie zbyt słaba. Jej wypowiedzi stały się więc impulsem do umiarkowanych zwyżek na giełdach w USA (indeks Dow Jones Industrial pobił rekord), Azji oraz Europy.
Podwyżka się oddala
– Reakcja rynków została wzmocniona również przez komentarze Yellen mówiące, że inflacja jest zbyt niska, a stopy procentowe nie pójdą mocno w górę, zanim nie wrócą do „neutralnego" poziomu. To sugeruje, że zdaniem Fedu kwestia stóp procentowych wymagałaby wiele trudnej pracy w krótkim terminie. To tłumaczy, czemu rentowności długoterminowych obligacji wróciły na najniższy poziom od tygodnia, i czyni wrześniową podwyżkę stóp mało prawdopodobną – uważa Michael Hewson, analityk CMC Markets.
– Wystąpienie Yellen w Kongresie sugeruje, że Fed nie podniesie stóp we wrześniu. Wszystko zależy od inflacji, która jest główną niewiadomą, a ostatnio zwolniła. To nie są słowa jastrzębiego bankiera centralnego, który wali pięścią w stół, mówiąc, że w tym roku będzie dodatkowe zacieśnianie polityki pieniężnej – twierdzi Kathy Lien, strateg z firmy BKA Asset Management.
Czemu więc w czwartek po południu dolar zaczął zyskiwać wobec euro i innych głównych walut świata? Częściowo można to wytłumaczyć realizacją zysków przez inwestorów. Amerykańskiej walucie pomogła również wypowiedź Ilmarsa Rimsevicsa, prezesa Banku Łotwy i zarazem członka Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego. Powiedział on agencji Reuters, że program QE (skupu aktywów) realizowany przez EBC może potrwać kilka lat, gdyż inflacja w strefie euro wciąż jest bardzo niska. Kłóci się to w pewnym stopniu z czerwcową wypowiedzią Mario Draghiego, prezesa EBC, o tym, że w strefie euro mogą dać o sobie znać siły reflacyjne. Słowa Draghiego zostały wówczas zinterpretowane jako zapowiedź ograniczania programu QE przez Fed. Były sygnałem do wyprzedaży obligacji na światowych rynkach.