W filmie „Droga do mistrzostwa" zostały opowiedziane historie Kory, czyli Olgi Sipowicz, Agnieszki Holland, Rafała Olbińskiego, Tomasza Stańki i Janusza Gajosa. W jednym obrazie znaleźli się za sprawą producenta dokumentu, znanego koncernu motoryzacyjnego, który realizacją filmu postanowił uczcić 100-lecie swego istnienia.
– Chodziło o pokazanie wartości, z jakimi identyfikuje się firma – mówi „Rzeczpospolitej" Bartosz Konopka, autor scenariusza i reżyser filmu. – Stąd pomysł, by przyjrzeć się z bliska ludziom, którzy osiągnęli sukces i wyróżniają się swoim widzeniem sztuki, rzeczywistości. Mają silne osobowości, ale zarazem musieli się zmagać z przeszkodami, swoją trudną historią. Poprzez poszukiwania wypracowali własny punktu widzenia i to jest ciekawe. Trzeba było tylko znaleźć odpowiedni pomysł, który splótłby pięć historii w jedną.
Mit drogi
Pomysłem okazała się tzw. teoria podróży bohatera, sformułowana przez Josepha Campbella, amerykańskiego mitoznawcę i religioznawcę. Głosi ona, że życie każdego człowieka jest drogą mającą kolejne etapy – od wezwania przez próby, znalezienie sprzymierzeńców, nabycie samoświadomości po powrót do świata, z którego się wyruszyło, by uczynić go lepszym.
– Jego koncepcja często jest stosowana w filmach i w tym przypadku jest także bardzo porządkująca – uważa reżyser. – Wszyscy bohaterowie „Drogi do mistrzostwa" są w podobnym wieku i sumują już swoją drogę. Przebyli podróż Campbella. Wrócili do domu z eliksirem, którym jest osiągnięcie harmonii i spokoju duszy. Pogodzili się ze sobą, swoim losem i doświadczenie to daje im dobrą energię. Już nie mają w sobie nerwowości i nie czują ciśnienia doraźności, za nimi także zachłanność na wrażenia i sukcesy. Choć ciągle pracują, skupiają się wyłącznie na tym, co ich ciekawi, co uznają za ważne. Tak działając, zostawiają już tylko istotny ślad. Rodzaj credo.
Zdaniem Bartosza Konopki obecnie, w czasach dotkliwego braku autorytetów, szczególnie potrzebujemy możliwości konfrontacji z doświadczeniami ludzi, którzy przeżyli więcej niż inni.