Urodzona w 1885 roku w Danii, Karen miała 10 lat, gdy przedwcześnie straciła ukochanego ojca, który podobnie jak ona lubił szaleństwa i przygody. Jak wspominają bliscy, podobał jej się świat skrajności. Pisała wiersze i popadała w melancholię, marząc o wielkiej przygodzie zdolnej przełamać monotonię codzienności. Mając 17 lat zaczęła uczyć się malarstwa w Akademii w Kopenhadze.
- Wtedy obrałam sobie pierwszą dewizę w moim młodym życiu: „navigare necesse est – vivere non necesse”, co znaczy: żeglowanie jest koniecznością, życie nie jest – mówiła pisarka w jednym z archiwalnych wywiadów.
Potem pisanie odłożyła na półkę i wróciła do niego dopiero po powrocie z Afryki. W czasie prawie 20-letniego pobytu na Czarnym Lądzie czuła się jak u siebie w domu, pochłaniały ją polowania, tubylcy i labirynty życia osobistego.
Zamieszkała na kenijskiej farmie i poślubiła swego kuzyna. – Połączyła ich nie tyle miłość, co zażyłość – twierdzi Judith Thurman, biografka pisarki. – Lubili się i przyjaźnili. Lubiła, gdy zwracano się do niej „baronowo”, tytuł ten przysługiwał jej od ślubu.
Na farmie, której oddawała wszystkie siły, uprawiała kawę, choć nie było tam dla niej odpowiednich warunków. A potem jeszcze musiała walczyć z syfilisem, chorobą, która odcisnęła na niej piętno aż do końca życia. Z jej powodu przerwała nawet na dłuższy czas pobyt w Afryce, by w Danii powracać do sił.