To był trudny przeskok od czasów międzywojnia, w którym aktorzy uzyskali status gwiazd i celebrytów powodujący, że to na nich koncentrowała się uwaga miłośników kina. Kino było wówczas ósmą branżą amerykańskiej gospodarki – na filmy z udziałem wielbionych aktorów udawały się tłumy widzów. Trzy z czterech realizowanych na świecie filmów – powstawały w Kalifornii.
Po dojściu Hitlera do władzy w 1933 roku, początkowo amerykańskie firmy kinematograficzne postanowiły nie mieszać się w politykę i nawet antysemickie ustawy z 1935 roku, nakazujące zwolnić pracowników pochodzenia żydowskiego – przyjęły ze spokojem. Naziści potępiani byli tylko w mniejszych, niezależnych produkcjach. Ale stopniowo docierała do USA wiedza o nasilającym się w Europie nazistowskim terrorze. I zaczęły o tym powstawać pierwsze filmy także w wielkich wytwórniach.
W 1940 roku na ekranach kin pojawił się satyryczny antyhitlerowski słynny „Dyktator” Charlie Chaplina i odniósł niezwykły sukces. Produkowano coraz więcej filmów, w których aktorzy występowali w rolach żołnierzy – wzmacniano w ten sposób gotowość do walki i antyfaszystowskiego ducha.
Powstała Komisja Projektów Wojennych koordynująca współpracę branży filmowej z rządem amerykańskim. Sponsorował on powstawanie kolejnych obrazów o patriotycznej wymowie. Aktorzy zachęcali do kupowania obligacji wojennych jako „cegiełek wolności”. Gwiazdy kina jeździły na spotkania z widzami w całym kraju, występowały w propagandowych wiecach. Zebrana grupa wybitnych aktorów w objazdowym tournée zbierała fundusze na potrzeby armii. I były to wielkie pieniądze – setki milionów dolarów. „Kupuj obligacje, bo kto kupuje obligacje – ten buduje demokrację” – śpiewał Bing Crosby.
Powstawały nawet kreskówki, których bohaterem był pocieszny żołnierz Snafu – ulubieniec żołnierzy regularnie oglądających jego przygody. Kręcono też setki filmów instruktażowych, jak należy się zachować w sytuacjach kryzysowych w warunkach wojny.