Maratończyk przed ścianą wiatru

Henryk Szost wygrał ten bieg w Krynicy. – Jestem zadowolony z miejsca, gorzej z czasem. Walczyłem ze ścianą wiatru – przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą".

Aktualizacja: 06.10.2020 18:17 Publikacja: 06.10.2020 17:38

<Henryk Szost przygotowuje się do igrzysk olimpijskich w Tokio, choć wcale nie jest przekonany, czy

<Henryk Szost przygotowuje się do igrzysk olimpijskich w Tokio, choć wcale nie jest przekonany, czy one się odbędą

Foto: materiały prasowe

Najlepszy polski maratończyk był faworytem, choć o występie w Krynicy zdecydował godzinę przed startem. – Jeszcze o 9.30 byłem u siebie w domu w Muszynie i wahałem się, czy warto biegać. Miałem za sobą trudny tydzień treningowy, wyjazdy mnie zmęczyły, nogi były ciężkie. Nie mogłem liczyć na rewelacyjny wynik, ale skoro bieg odbywał się 10 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, to ostatecznie uznałem, że szkoda byłoby go przegapić – mówi Szost.

38-latek rok temu był drugi, przegrał tylko z Kenijczykiem Mathewem Kosgeim. Teraz gości z Afryki w Krynicy nie było, więc Polak przez większość dystansu biegł sam i do wygranej wystarczył mu czas 30.17.

– Pierwsze miejsce cieszy, gorzej z czasem. Start zaprocentuje treningowo, ale warunki nie pozwoliły mi na przebicie granicy 30 minut. Nie było Kenijczyków, którzy startują w Polsce podczas biegów ulicznych, więc nie miałem z kim rywalizować. Przeszkadzał też bardzo mocny wiatr. Biegłem sam od startu do mety, nie miałem się z kim zmieniać. To nie były podmuchy czy zrywy. Walczyłem ze ścianą wiatru, która nie pozwalała się rozpędzić! Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem.

Tauron Festiwal Biegowy w Krynicy zorganizowano w reżimie sanitarnym spowodowanym pandemią koronawirusa, ale Szostowi to nie przeszkadzało. – Ludzi faktycznie pojawiło się przy trasie mniej, ale nie odczułem większej różnicy. Organizatorzy zrobili wszystko, żeby impreza wyglądała tak jak w poprzednich latach – przyznaje biegacz.

Szost ma za sobą trudny rok, bo pandemia rozbiła maratończykom kalendarz treningów i startów.

– Ten sezon jest fatalny, po prostu beznadziejny. Trudno o inne słowa, bo świat zwariował i stanął na głowie – przyznaje nasz zawodnik. – Trenowałem cały czas, nawet w lockdownie, moi znajomi też. Gorzej było ze startami. Raz słyszeliśmy, że zawody się odbędą, a po chwili pojawiała się informacja o ich odwołaniu. Organizm się rozstroił, trudno było o motywację startową.

Nasz najlepszy maratończyk wierzy, że kolejny sezon – olimpijski – będzie lepszy. – Liczę na normalne treningi i biegi. Chciałbym się sprawdzić, a organizm potrzebuje ciągu startowego. Dziś sytuacja jest taka, że można zrobić formę, a potem okaże się, że praca poszła na marne, bo imprezę odwołano. To rosyjska ruletka.

Szost przygotowuje się do igrzysk olimpijskich w Tokio, choć wcale nie jest przekonany, czy te się odbędą. – Wszyscy mają nadzieję, że do imprezy dojdzie, ale ja w to nie do końca wierzę. Japończycy są cierpliwi, lecz przekładanie zawodów to dla nich potężne koszty, a obecnie na świecie panuje totalny paraliż. Oczywiście, nastawiam się na igrzyska jak każdy. Będę się przygotowywał i powalczę o minimum kwalifikacyjne, ale dziś nikt nie wie, czy ma to sens.

WYNIKI FESTIWALU BIEGOWEGO

Najlepszy polski maratończyk był faworytem, choć o występie w Krynicy zdecydował godzinę przed startem. – Jeszcze o 9.30 byłem u siebie w domu w Muszynie i wahałem się, czy warto biegać. Miałem za sobą trudny tydzień treningowy, wyjazdy mnie zmęczyły, nogi były ciężkie. Nie mogłem liczyć na rewelacyjny wynik, ale skoro bieg odbywał się 10 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, to ostatecznie uznałem, że szkoda byłoby go przegapić – mówi Szost.

Pozostało 83% artykułu
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę