Junge Deutsche Philharmonie z Frankfurtu nad Menem to typowa orkiestra młodzieżowa, można być z nią związanym do 28. roku życia. To jednocześnie zespół z dużymi tradycjami, istnieje od ponad 40 lat, a dziś dodatkowo mocno sfeminizowany, co jest odbiciem sytuacji w szkolnictwie muzycznym panującym na całym zresztą świecie. Może należałoby pomyśleć o parytetach dla chłopców w obronie ginącego zawodu muzyka rodzaju męskiego?
Niezależnie, które młode pokolenie gra we frankfurckiej orkiestrze, trzyma ona poziom, co dobrze świadczy o niemieckiej edukacji. Kwintet smyczkowy brzmi w Junge Deutsche Philharmonie znakomicie, co słychać było przede wszystkim w popularnej, a popisowej dla każdego zespołu filharmonicznego „Symfonii fantastycznej” Hectora Berlioza.
Gorzej nieco bywało w tych momentach, gdy do smyczków dołączały pozostałe instrumenty w orkiestrowym tutti. Tutaj brakowało nieco zgrania oraz możliwości wyeksponowania różnych planów, choć bardzo się o to starał młody, ale już o bogatej karierze, niemiecko-perski dyrygent, David Afkham.
Orkiestry młodzieżowe z natury rzeczy nie mają wielkiego doświadczenia we wspólnym muzykowaniu, co wszakże nadrabiają zapałem i witalnością. Tej ostatniej nie zabrakło w ulotnym walcu części drugiej „Symfonii fantastycznej”, w pamięci pozostaną też złowieszcze brzmienia z finałowego sabatu czarownic. Do swego utworu Hector Berlioz dołączył bowiem literacki opis tego, co powinniśmy usłyszeć.
Z niedzielnego wieczoru w Filharmonii Narodowej najbardziej jednak zapadła mi w pamięć znacznie skromniejsza kompozycja Oliviera Messiaena „Les Offrandes oubliées”. To wczesny utwór kompozytora, wręcz jego pierwsze dzieło orkiestrowe. Dał w nim dowód wielkiego talentu i niezwykłej wyobraźni. W sposób wyjątkowy oddał cierpienie Chrystusa na krzyżu, burzliwy obraz ludzkich grzechów i wreszcie finałowe zbawienie. Muzycy Junge Deutsche Philharmonie zinterpretowali zaś całość z ogromnym wyczuciem.