Młodzieńczy sabat czarownic

Na Festiwalu Beethovenowskim niemiecka młodzież zagrała francuskie utwory dla polskiej publiczności. Oto dowód, że muzyka nie uznaje granic.

Aktualizacja: 26.03.2018 11:41 Publikacja: 26.03.2018 11:37

Młodzieńczy sabat czarownic

Foto: materiały prasowe

Junge Deutsche Philharmonie z Frankfurtu nad Menem to typowa orkiestra młodzieżowa, można być z nią związanym do 28. roku życia. To jednocześnie zespół z dużymi tradycjami, istnieje od ponad 40 lat, a dziś dodatkowo mocno sfeminizowany, co jest odbiciem sytuacji w szkolnictwie muzycznym panującym na całym zresztą świecie. Może należałoby pomyśleć o parytetach dla chłopców w obronie ginącego zawodu muzyka rodzaju męskiego?

Niezależnie, które młode pokolenie gra we frankfurckiej orkiestrze, trzyma ona poziom, co dobrze świadczy o niemieckiej edukacji. Kwintet smyczkowy brzmi w Junge Deutsche Philharmonie znakomicie, co słychać było przede wszystkim w popularnej, a popisowej dla każdego zespołu filharmonicznego „Symfonii fantastycznej” Hectora Berlioza.

Gorzej nieco bywało w tych momentach, gdy do smyczków dołączały pozostałe instrumenty w orkiestrowym tutti. Tutaj brakowało nieco zgrania oraz możliwości wyeksponowania różnych planów, choć bardzo się o to starał młody, ale już o bogatej karierze, niemiecko-perski dyrygent, David Afkham.

Orkiestry młodzieżowe z natury rzeczy nie mają wielkiego doświadczenia we wspólnym muzykowaniu, co wszakże nadrabiają zapałem i witalnością. Tej ostatniej nie zabrakło w ulotnym walcu części drugiej „Symfonii fantastycznej”, w pamięci pozostaną też złowieszcze brzmienia z finałowego sabatu czarownic. Do swego utworu Hector Berlioz dołączył bowiem literacki opis tego, co powinniśmy usłyszeć.

Z niedzielnego wieczoru w Filharmonii Narodowej najbardziej jednak zapadła mi w pamięć znacznie skromniejsza kompozycja Oliviera Messiaena „Les Offrandes oubliées”. To wczesny utwór kompozytora, wręcz jego pierwsze dzieło orkiestrowe. Dał w nim dowód wielkiego talentu i niezwykłej wyobraźni. W sposób wyjątkowy oddał cierpienie Chrystusa na krzyżu, burzliwy obraz ludzkich grzechów i wreszcie finałowe zbawienie. Muzycy Junge Deutsche Philharmonie zinterpretowali zaś całość z ogromnym wyczuciem.

Solistą wieczoru był słynny brytyjski wiolonczelista Steven Isserlis. Zagrał utwór kolejnego francuskiego kompozytora „Tout le monde lointain” Henriego Dutilleux, napisany pół wieku temu dla legendarnego wirtuoza, Rosjanina Mścisława Rostropowcza, Każda z pięciu części jest inspirowana poezją Badeulaire’a, ale powstał koncert na wiolonczelę z orkiestrą, wymagający wirtuozowskich umiejętności oraz lirycznej wrażliwości.

Steven Isserlis posiada obie te cechy, tchnął zatem życie w muzykę, w której odbiło się już piętno czasu jej powstania. Może też bezpośrednie sąsiedztwo mistycznego utworu Messiaena nie wpłynęło korzystnie na jej odbiór. Tym niemniej brytyjski wirtuoz został przyjęty – i słusznie – entuzjastycznie, więc zrewanżował się publiczności nastrojową katalońską „Pieśnią ptaków”, opracowaną przed laty na wiolonczelę przez Pablo Casalsa oraz żartobliwym marszem, autorstwa bodajże Dymitra Kabalewskiego.

Junge Deutsche Philharmonie z Frankfurtu nad Menem to typowa orkiestra młodzieżowa, można być z nią związanym do 28. roku życia. To jednocześnie zespół z dużymi tradycjami, istnieje od ponad 40 lat, a dziś dodatkowo mocno sfeminizowany, co jest odbiciem sytuacji w szkolnictwie muzycznym panującym na całym zresztą świecie. Może należałoby pomyśleć o parytetach dla chłopców w obronie ginącego zawodu muzyka rodzaju męskiego?

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone