Złości nas, że w Brukseli mówią o Polsce jako o „młodej demokracji" i wnikliwiej patrzą nam na ręce niż demokracjom wiekowym, jak Francja czy Niemcy. Zwłaszcza Niemcy; jak śmią, ledwie wyszli z hitleryzmu, a my już za Jagiellonów... Albo Holandia: kiedy oni dopiero budowali republikę w Zjednoczonych Prowincjach, myśmy już mieli „liberum veto". Ręce precz od naszego odnowionego KRS, zwanego w kręgach lepiej poinformowanych „Komitetem Rujnowania Sądownictwa"!

Ale może jest coś na rzeczy, skoro tak się upierają? Wielka Brytania nie ma w ogóle konstytucji ani Trybunału Konstytucyjnego, gdzie premier Johnson mógłby umocować swoje „odkrycie towarzyskie", ale ma BBC, uchodzące za najbardziej obiektywne media elektroniczne na świecie. Jak oni to robią? Otóż szefostwo BBC mianuje po prostu minister kultury i parlament nie ma nic do tego. Pomyślmy, co by było, gdyby najpierw minister Zdrojewski, a potem Gliński mianowali swoich gubernatorów w gmachu przy ulicy Woronicza w Warszawie? Na pewno byłoby ciszej, bo umieszczenie tam młodszego z Kurskich (tego od „dziadka z Wehrmachtu") nie wymagałoby gorszących awantur w Sejmie. Ale dlaczego w Londynie tak się nie dzieje? Przecież przy każdej zmianie rządu powinna szaleć miotła wymiatająca wszystkich niepokornych. Dlaczego tam każdorazowy minister kultury nie wpycha swego pachołka, tylko szanuje decyzje poprzedników, a gdy powstanie wakat, poszukuje kogoś szanowanego i bezstronnego? Po prostu w Wielkiej Brytanii „inaczej nie wypada". U nas trzeba ustawowych, a nieraz i konstytucyjnych zabezpieczeń, a każdorazowa nowa władza i tak je łamie. Na tym właśnie polega różnica między starą a młodą demokracją; niestety.

To prawda, że w wielu zachodnich demokracjach odpowiedniki Krajowej Rady Sądownictwa pochodzą z nominacji parlamentarnej, więc mogą być upolitycznione, podobnie jak nasz Komitet Rujnowania. Ale albo do nominacji wymagana jest tak liczna większość, że trzeba ponadpartyjnego porozumienia ustawodawców, albo po prostu „inaczej nie wypada". Dopiero gdy rzetelnie rozważymy tę różnicę, możemy zabrać głos w dzisiejszych brukselskich awanturach wokół Polski.