„Nienawistnicy będą nienawidzić" – po polsku brzmi to jeszcze lepiej. Kim jest hejter, nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać. Stanisław Lem powiedział kiedyś, że dopóki nie zajrzał do internetu, nie miał pojęcia, że na świecie jest tylu idiotów. Ja miałem to samo z nienawistnikami. A teraz sam zostałem hejterem. Nie, żebym kogoś obrażał. Dziś, żeby zostać hejterem, wystarczy skrytykować książkę albo serial, co ostatnio mi się przydarzyło.
Kto nie czytał, niech żałuje, bo to doprawdy nowa jakość. Otóż reżyserka Agnieszka Holland, mająca skądinąd na swoim koncie kilka wybitnych filmów, postanowiła dać odpór recenzentom serialu „1983". Zarzuciła im „brandzlowanie się hejtem" i „niezrozumienie konwencji". A jako najwyższy autorytet przywołała „amerykańskie krytyki", które są „zajebiste". Krótko mówiąc, przejechała się po krytykach w najlepszym hejterskim stylu.
Ponieważ nie zdążyłem się jeszcze w tej sprawie wypowiedzieć, chciałbym i ja dołożyć swoje trzy grosze. Otóż, podobnie jak większość polskich recenzentów, uważam, że dialogi i aktorstwo serialu „1983" są tak drewniane, jakby je wykonano z lipy najgorszego gatunku.
Ale że hejterstwo niejedno ma imię, w tym samym czasie co Agnieszka Holland, z podobnym zarzutem wobec recenzentów wystąpił Kuba Wojewódzki. Showman z TVN uznał (w wywiadzie dla Onetu) krytykę swojej autobiografii, o której pisałem niedawno w tym samym miejscu, za spisek z udziałem Tomasza Lisa. Nie wiem, jak Lis czuje się w moim towarzystwie, ale ja jego towarzystwa chciałbym uniknąć nawet w tym kontekście. Uroczyście oświadczam, że inspirowały mnie inne wraże ośrodki, syjoniści i cykliści. Nie wiem, kto inspirował recenzję z satyrycznego ASZdziennika, ale jak na kurioza, które w książce Wojewódzkiego można znaleźć, i tak była za łagodna.
Dożyliśmy ciekawych czasów. Hasłem autorów jest „recenzuj recenzenta", a hasłem hejterów „jestem hejtowany".