Andrzej Malinowski: Zaufanie stracone, życie jeszcze nie

Dziś będzie nieco inaczej. Wyobraźmy sobie, że rok temu jakiś wizjoner przepowiada nadejście pandemii i recesji. I że w środku tych wydarzeń rozpęta się na dokładkę konflikt społeczny dotyczący aborcji! Ów wizjoner zostałby niechybnie wyśmiany.

Aktualizacja: 01.11.2020 22:49 Publikacja: 01.11.2020 21:00

Andrzej Malinowski: Zaufanie stracone, życie jeszcze nie

Foto: AFP

Gdyby zaś jeszcze dodał, że wicepremier ds. bezpieczeństwa będzie nawoływać partyjnych kolegów do obrony „za każdą cenę" kościołów, to trafiłby do domu bez klamek. Dziś trzeba by go z „psychuszki" wypuścić i przeprosić.

Nie trzeba go jednak pytać, co robić. Odpowiedź wydaje się prosta i oczywista. Usunąć przyczynę! Jest nią przede wszystkim duże manko w polskiej kasie kapitału społecznego. Czyli jakości relacji Polaka z Polakiem. Poczucia przynależności do społeczeństwa. Wewnętrznego nakazu działania dla jego dobra. Poziomu wzajemnego zaufania ludzi, w tym partnerów gospodarczych. Zaufania w relacjach między obywatelami a administracją. To manko jest praktycznie od początku transformacji. Orzeczenie „aborcyjne" Trybunału Konstytucyjnego i oderwanie polityków od rzeczywistości przypomniały o tym po raz kolejny.

Nasz kapitał społeczny jest mizerny. Nie wystarcza go nawet do tego, żeby członkowie rządu i zwykli obywatele prawidłowo nosili maseczki higieniczne. To ubóstwo powoduje, że jesteśmy dziś na ostrym zakręcie historii. Nikt myślący racjonalnie, propaństwowo, nie powinien do tego dopuszczać. Trzeba to powiedzieć głośno!

Dziesiątki tysięcy ludzi mogą niedługo nie mieć za co żyć! Bo całe rodziny stracą pracę! A zbankrutowane państwo nie zapewni im pomocy. Wiele tysięcy może umrzeć, odbijając się od niewydolnego systemu ochrony zdrowia. Nie tylko na koronawirusa, ale na sepsę, na zawał, na udar. Na choroby, które można opanować dzięki zdobyczom medycyny. Ale są śmiertelne, gdy szpitale nie są w stanie przyjąć pacjentów.

Wysoki kapitał społeczny pomógłby nam sprawnie i bezpiecznie przejść przez pandemię. Byłby niczym koło ratunkowe, bo ludzie złączyliby się we wspólnym wysiłku. A nie prześcigali w obchodzeniu reguł sanitarnych. Badania na całym świecie udowadniają ponadto, że kapitał społeczny ma zbawienny wpływ na rozwój państwa. Jest jak smar dla rozpędzającej się gospodarki. Zwiększa innowacyjność i efektywność. Sprawia, że obywatele chętniej poddają się społecznym regułom. To dzięki niemu budowana jest „moralność podatkowa". Nie przez drakońskie przepisy i opresyjnego fiskusa. Z drugiej strony państwo oparte na kapitale społecznym dba o obywateli. Ale nie jak satrapa rozdający łaski według humoru. Służy im! By mogli się rozwijać, wypracowywać bogactwo swoje i całego społeczeństwa. O tym wszystkim w Polsce można tylko pomarzyć.

Teraz jednak najważniejsze jest to, jak zatrzymać szaleństwo, przez które zwykli ludzie za chwilę zaczną się bić na ulicach. Spór zaszedł za daleko. Nikt już nie może go dziś wygrać, a przegrać mogą wszyscy. Może przydałaby się „gruba kreska"? A po niej posłowie wszystkich opcji poświęcą noc lub dwie na debatę i wymyślą razem rozwiązanie. W ostatnich latach potrafili zarówno uchwalać nad ranem ustawy, jak i prowadzić okupację mównicy nawet w święta. Niech teraz zrobią coś użytecznego. A protestujący uznają, że to przerwa, a nie koniec sporu. Dziś liczy się tylko to, czy przeżyjemy i czy będziemy mieli dalej za co żyć.

To ostatnia chwila. Zarzut roztrwonienia kapitału społecznego nie jest najgorszym, jaki może zostać postawiony. Lepiej nosić piętno utracjusza, niż mieć krew na rękach.

Gdyby zaś jeszcze dodał, że wicepremier ds. bezpieczeństwa będzie nawoływać partyjnych kolegów do obrony „za każdą cenę" kościołów, to trafiłby do domu bez klamek. Dziś trzeba by go z „psychuszki" wypuścić i przeprosić.

Nie trzeba go jednak pytać, co robić. Odpowiedź wydaje się prosta i oczywista. Usunąć przyczynę! Jest nią przede wszystkim duże manko w polskiej kasie kapitału społecznego. Czyli jakości relacji Polaka z Polakiem. Poczucia przynależności do społeczeństwa. Wewnętrznego nakazu działania dla jego dobra. Poziomu wzajemnego zaufania ludzi, w tym partnerów gospodarczych. Zaufania w relacjach między obywatelami a administracją. To manko jest praktycznie od początku transformacji. Orzeczenie „aborcyjne" Trybunału Konstytucyjnego i oderwanie polityków od rzeczywistości przypomniały o tym po raz kolejny.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację