Już dawno napisałem w tym miejscu, że PiS nie po to obsadza swoimi sędziami Trybunał Konstytucyjny i inne sądy z nowo utworzoną Izbą Dyscyplinarną i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego na czele, aby cieszyć się posiadaniem, wyrugować „łże-elity" i dać swoim ludziom posady. Także nie po to, aby przeprowadzić reformę sądownictwa, tylko po to, aby raz na zawsze umocować się u władzy na podobieństwo nieboszczki PZPR. Wtedy niedawne wybory byłyby ostatnim aktem demokracji w naszym kraju.

Dlatego nie dziwmy się, że partia rządząca złożyła aż osiem protestów wyborczych w sprawie Senatu, bo on jest ostatnią przeszkodą do tego celu. Co z tego, że niechlujnie przygotowane, a podstawy prawne są wątpliwe? Tak zwykle było z projektami „dobrej zmiany", także z projektami ustaw, które bez dyskusji przechodziły przez Sejm w godzinę. Jeśli nawet izba PiS-owska SN okaże trochę przyzwoitości i nie poprze w pełni swojego kierownictwa z ul. Nowogrodzkiej, to ma już ono zbyt wielu innych sędziów, ministrów, służb „jawnych, tajnych i dwupłciowych", by sobie nie poradzić z tą zadrą. Z tej dopiero perspektywy widzimy, jak wielkim zaniedbaniem było osłabienie po 2017 roku protestów przeciw niszczeniu sądów i łamaniu konstytucji.

Prawie rok temu, polemizując z Janem Rokitą, zarzucającym nam wszystkim wyolbrzymianie antydemokratycznych działań PiS, przywołałem proroczą sztukę Maxa Frischa „Biedermann i podpalacze", graną przed bez mała półwieczem i interpretowaną wtedy jako satyra na uległość niemieckiego mieszczucha wobec prących do władzy nazistów. Tymczasem jest to rzecz także o nas: podpalacze są zrazu uśmiechnięci i nawet sympatyczni, skutecznie udają „swoich ludzi", a nawet rozdają prezenty. Tytułowy Pan Biedermann najpierw ich przygarnia z litości, potem tylko stopniowo im ustępuje, aż zrzucą maski i wezmą go pod but. Powyborcze działania PiS sprawiły, że nasz Pan Biedermann poczuł się już trochę zaniepokojony. To bardzo dobrze, może jeszcze zdążymy przeciwstawić się, nim będzie za późno? Przed nami wybory prezydenckie wiosną 2020 roku, jeśli się nie opamiętamy, to one będą ostatnie.