To „wola ludu" wbrew jakiemukolwiek prawu doprowadziła do skazania Chrystusa. W najnowszej historii ta „wola", przemieniona w pochopne uchwały, prowadziła do krwawych skutków. Arystoteles przestrzegał przed ustrojem, w którym „panem jest lud, a nie prawo", zaś zamiast prawa rozstrzygają „każdorazowe uchwały". „Taka demokracja odgrywa rolę analogiczną do tyranii między monarchiami" – pisał. Papież Leon XIII w encyklice „Rerum novarum" popierał organizację społeczeństwa opartą na trzech władzach: prawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Jan Paweł II stawiał kropkę nad i: „Na tym właśnie polega zasada »państwa praworządnego«, w którym najwyższą władzę ma prawo, a nie samowola ludzi". W zaprzeczaniu tym wartościom widział on źródła totalitaryzmu.

Spór, w który wdali się posłowie polskiej prawicy, ma rozstrzygnięcie w społecznym nauczaniu Kościoła. Może trzeba do wyprawki dla nowych posłów dołączyć parę encyklik? Naród głosuje, większość w odpowiednich procedurach stanowi prawo. Ale jest ono dla wszystkich, także dla mniejszości, i nie można go zmieniać na skróty, zasłaniając się wolą ludu.

W tym sporze nie chodzi o sędziów, spór rządu z opozycją ani o to, jaki będzie w przyszłości model wyboru sędziów do Sądu Najwyższego. Sędziów może wybierać prezydent, minister albo król. Ważne, by mieli pewność, że nikt ich potem z przyczyn politycznych nie usunie. Nawet lepiej, żeby rządzący mieli na ten wybór większy wpływ. Koniec końców istotą rzeczy są wyłącznie dwie kwestie: dotrzymania wszystkich reguł przy zmianie prawa i zadbania o reputację Polski. Nie będzie wielkiej Polski współczesnych szklanych domów, czyli innowacji, startupów i dronów, jeśli ci, którzy mają je w Polsce budować albo wyłożyć na nie swoje dolary, wystraszą się, że prawo w Polsce zostanie zmienione przez pogrążony w chaosie nocny Sejm.