Nie jest ważne, czy Rafał Trzaskowski zostanie wybrany. Jest śmiertelnie ważne dla Polski, aby nie został wybrany Andrzej Duda. Nie mam nic przeciwko niemu: pewnie byłby lubianym wójtem jakiejś gminy albo burmistrzem miasteczka. Ale na obecnym stanowisku jest długopisem w ręku autokraty albo szaleńca.

Prawie pięć lat rządów tzw. zjednoczonej prawicy to celowa i przemyślana destrukcja demokracji, którą prezydent firmuje swoimi podpisami, łamiącymi konstytucję albo podstawowe zasady tego ustroju. Jeśli czasem się sprzeciwia, to tylko dla odegrania spektaklu rzekomej niezależności, aby w innym brzmieniu wrócić do tego samego.

Wystarczy przypomnieć najważniejsze: przekształcenie publicznego radia i telewizji w propagandówkę rządzącej partii. Rzadko przypominane ostateczne zniszczenie służby cywilnej, bo fachowy korpus apolitycznych urzędników przeszkadzałby w obsadzaniu kolesiami intratnych stanowisk. Zniszczenie niezależnego sądownictwa, wtłoczenie oświaty i kultury w gorset propagandy. Nie doszła do skutku farsa wyborcza z 10 maja, ale pełzająca krok za krokiem zmiana prawa wyborczego niesie więcej możliwości fałszerstw niż kiedykolwiek. Zepsucie stosunków z Unią Europejską, zepchnięcie Polski na jej margines. I tak dalej, i tak dalej...

Nic nie przeszkadzałoby PiS-owi rządzić po swojemu, bez niszczenia demokracji, może nawet byłoby to zbawienne dla Polski przez korektę zaniedbań i braku odwagi poprzedników. Ale nie taki jest cel tej partii i jej prezesa: minione lata czynią coraz bardziej realnym widmo czegoś na kształt niesławnej konstytucji majowej, narzuconej przez sanację tuż przed śmiercią Piłsudskiego, czyniącej wybory fikcją, podobnie jak później w PRL. Ponowny wybór obecnego prezydenta pozwoli to osiągnąć tylko przez łamanie obecnego prawa. Dlatego jest to śmiertelnie ważne: jeśli PiS otrzyma dalsze trzy lata spokoju, demokracja w Polsce umrze, a zamiast na Zachodzie, znajdziemy się na Białorusi.

Tak, mamy już tego dość! My – wedle prezesa – hołota chamska, my gorszy sort Polaków! Ale czy zrozumie to dostatecznie wielu wyborców, czy pojmą to wszyscy opozycyjni kandydaci?