Władza już zrezygnowała z tego, z czym szła do wyborów w 2015 roku. Miała być inna niż PO, postkomuniści, ludowcy – słowem wszyscy, którzy nie popierają partii rządzącej, choć wtedy jeszcze opozycyjnej. Świat był prosty i dzielił się na „my" i „oni" dopóty, dopóki prezes Kaczyński nie przyjechał we wrześniu 2016 roku do Krynicy i nie zobaczył na Forum Ekonomicznym tłumu niedawnej ideowej partyjnej młodzieży na deptaku umundurowanej już w eleganckie garnitury prezesów i wiceprezesów. Pierwszy raz rzeczywistość zaskrzypiała.

Dzisiaj już mało kto wraca do opowieści o władzy „lepszej", co miała być początkiem „dobrej zmiany", tamten czas minął wraz z dymisją premier Szydło. Im wyżej w strukturze władzy piął się Mateusz Morawiecki, „dobra zmiana" znaczyła coraz bardziej: nowoczesność. Nową przyczyną miłości narodu do rządu miała być modernizacja. Pod portretem śp. Eugeniusza Kwiatkowskiego wykuwały się pomysły na milion samochodów, a w nieodżałowanym „Uchu Prezesa" zastanawiali się jak tyle samochodów podłączyć do gniazdek, tak by się kable nie poplątały. Wszystko wtedy zaczęło się nazywać w Polsce „2.0" albo konstytucją. Już nie tylko tą jedyną przez wielkie K, ale i dla nauki, i dla biznesu.

Szczytem opowieści modernizacyjnej była legenda o Centralnym Porcie Komunikacyjnym jako „nowej Gdyni" albo lepiej „Gdyni Dobrej Zmiany". Okazało się, że duch w narodzie nie upada i przelewy umiemy wysyłać na 500+, ale gdy trzeba zarządzać wielkimi projektami, to się mniej udaje. W nowej Gdyni, czyli dawnym poczciwym Baranowie, mieszkańcy się zbuntowali, potem prezes CPK zrezygnował. Budowa „nowych szklanych domów" dla „nowej elity" nie ruszyła. Pieniądze pozostały do wydania. Dodatkowo zaczęły się problemy, jak to się mówi, wizerunkowe. Netanjahu pod pretekstem konferencji bliskowschodniej przeprowadził wiec wyborczy partii Likud w Warszawie (z akcentami mocno nieprzyjaznymi wobec gospodarzy), Austriak opublikował nagrane opowieści o wieżach na Srebrnej i tak dalej. W tej sytuacji zostało tylko ogłosić nową piątkę pomysłów, spróbować starych sprawdzonych melodii: 500+, ale już na każde dziecko. Tak się władza zakręciła na powrocie do dawnych motywów, że nawet pieśń o ciepłej wodzie jakoś tak sama przyszła, tylko słowa trochę zmienione. No dobrze, ale skoro już z tego miliona elektrosamochodów jeszcze żadnego nie widać na ulicy, to już by się przydało chociaż tych parę kursów pekaesów naprawdę uruchomić, żeby ludzie spod Błonia mogli do lekarza dojechać. I o spokoju trochę wielka prośba. Historia kołem się toczy, oj, kołem.