Awans zapewniony już miesiąc temu, pierwsze miejsce w grupie wywalczone w sobotę dzięki zwycięstwu nad Izraelem, ale ze Słowenią jest o co grać. Wciąż ważą się losy koszyka, do którego trafi reprezentacja Polski przy okazji losowania. W dodatku Słowenia to jedyny zespół, który pokonał drużynę Jerzego Brzęczka (2:0 w Lublanie we wrześniu), więc w piłkarzach powinna być sportowa chęć rewanżu. Wreszcie mecz ten będzie pożegnaniem zasłużonego reprezentanta, jednego z ulubieńców kibiców – Łukasza Piszczka.
Obrońca Borussii Dortmund wyjdzie na boisko w podstawowym składzie, a ustalenia są takie, że po pół godzinie opuści murawę – w ciemno można obstawiać, że przy oklaskach publiczności na stojąco. To nie pierwszy raz, gdy oficjalny mecz zmienia się w benefis – podobnie było chociażby przy pożegnaniu Jerzego Dudka, który wystąpił w spotkaniu z Liechtensteinem w 2013 roku, zostając przy okazji najstarszym w historii kadrowiczem (miał 40 lat i 73 dni). Były bramkarz Liverpoolu i Realu Madryt zagrał jednak w meczu towarzyskim, natomiast przeciwko Słowenii reprezentacja powalczy o punkty.
Decyzję o zakończeniu kariery w kadrze Piszczek podjął po mundialu 2018. Brzęczek próbował namówić go do zmiany decyzji, miał sentymentalne argumenty, bo Piszczek to najlepszy przyjaciel Kuby Błaszczykowskiego, siostrzeńca selekcjonera. 34-letni prawy obrońca pozostał jednak nieugięty, a bliskie relacje nie pomogły.
Stwierdził, że zdrowie nie pozwala mu na dzielenie obowiązków między klub i reprezentację. Decyzja ta zresztą okazała się dla Piszczka korzystna. Odciążony zawodnik ma kontrakt w Dortmundzie do czerwca 2020 roku, ale niedawno – w wywiadzie dla strony internetowej Bundesligi – przyznał, że czuje się na siłach go przedłużyć i karierę zakończyć dopiero w kolejnym sezonie. Pojawiły się nawet plotki łączące go z Paris Saint-Germain, ale należy się spodziewać, że zawodnik rodem z Goczałkowic karierę zakończy w Zagłębiu Ruhry.
Jeszcze niedawno wydawało się, że bohatera wieczoru może zastąpić tylko Bartosz Bereszyński – od lat szykowany na następcę Piszczka. Jednak piłkarz Sampdorii za kadencji Brzęczka przegrywa rywalizację z Tomaszem Kędziorą. To obrońca Dynama Kijów wystąpił w ośmiu z dziewięciu meczów eliminacyjnych, zaś Bereszyński początkowo musiał się zadowalać grą na lewej stronie bloku defensywnego, a przeciwko Łotwie i ostatnio z Izraelem siadał na ławce. Wczoraj okazało się, że nie zmieni Piszczka także dlatego, że doznał kontuzji i opuścił już zgrupowanie. Podobnie jak Maciej Rybus, którego występ od początku stał pod znakiem zapytania.