„Futbol nurkuje do domu" – pozwolił sobie na złośliwy komentarz na Twitterze znany włoski dziennikarz Tancredi Palmeri, oceniając rzut karny przyznany Anglikom w dogrywce wygranego 2:1 meczu z Duńczykami.
Karny, który przerwał duńską bajkę, a Anglii dał pierwszy finał dużego turnieju od 1966 r., pozostawił ogromny niesmak i wzmógł głosy, że gospodarze mogą liczyć na szczególne traktowanie.
Włoska prasa pisze o wymianie przysług między UEFA a brytyjskim premierem Borisem Johnsonem, którego zdecydowana reakcja zapobiegła powstaniu Superligi. Anglicy ubolewają, że tak utalentowany zespół awansował w kontrowersyjnych okolicznościach, ale nie mają wątpliwości, że szczęście sprzyjało lepszym.
Brytyjskie media dopiero co drwiły z cudownego ozdrowienia Ciro Immobile, który zwijał się z bólu w polu karnym, a gdy zorientował się, że koledzy strzelili gola Belgii, wstał i pobiegł z nimi świętować. Jego zachowanie oceniono na Wyspach jako typowo włoskie.
Minęło kilka dni i gwiazdor Anglików Raheem Sterling okazał się nie gorszym aktorem. Swoim teatralnym upadkiem zdołał nabrać holenderskiego sędziego Danny'ego Makkeliego, a później stanął przed kamerami i przekonywał, że został wytrącony z równowagi i karny był ewidentny.