Trener Roberto Martinez zabrał na Euro najbardziej doświadczony zespół – nie najstarszy, ale obyty w turniejowej walce. 26 powołanych przez niego piłkarzy rozegrało w reprezentacji łącznie 1300 meczów.
Ale złote pokolenie, jak nazwano grupę gwiazd, której dorobiła się Belgia, szybko dorosło. Ponad połowa kadrowiczów zbliża się do trzydziestki lub już ją przekroczyła. Za półtora roku na mundialu w Katarze niektórych z nich możemy już nie zobaczyć.
Belgowie od kilku lat wymieniani są w gronie faworytów każdego dużego turnieju, ale jedynie z mundialu w Rosji przywieźli medal. Tylko brązowy, bo apetyty były dużo większe.
Na tamtych mistrzostwach Martinezowi w prowadzeniu drużyny pomagał Thierry Henry. Ale nawet on nie znalazł sposobu na skruszenie francuskiej obrony i Belgii na osłodę pozostała walka o trzecie miejsce.
Po nieudanej przygodzie w roli samodzielnego trenera w Monaco i krótkiej pracy w Montrealu Henry wrócił do sztabu szkoleniowego Belgów, by – jak sam przekonuje – kontynuować niedokończoną historię. Przekaz jest jasny: chcemy przynajmniej finału.