Polacy zagrali tak, jakby porwał ich klimat turnieju. Dzień wcześniej piłkarzy witało pod hotelem kilkunastu kibiców, a miejscowi – zmęczeni, wyczekujący po pandemii raczej rekolekcji niż karnawału – próbowali żyć swoim życiem. Dopiero najazd rozśpiewanych kibiców wtłoczył do żył Sewilli krew.
Widok z toalety
Los przed meczem odjął piłkarzom jednego przeciwnika. Stolica Andaluzji jest latem miejscem trudnym do życia, bo słońce wisi na niebie jak żarówka i pali, więc nawet tubylcy uciekają z miasta, ale akurat teraz pojawiło się okno pogodowe i mecz toczył się przy wieczornym chłodzie. Temperatura już dzień wcześniej spadła, a okulary przeciwsłoneczne można było zamienić na parasole.
Sewilla organizację Euro 2020 dostała w ostatniej chwili, kiedy z listy miast-gospodarzy odpadło Bilbao. Gospodarze robili wszystko na wczoraj. Kilka dni przed pierwszym meczem droga na trybunę prasową wiodła przez rusztowanie.
Przedmeczowy trening teoretycznie był zamknięty – dziennikarze mogli zobaczyć z trybun jedynie pierwszy kwadrans – ale wystarczyło minąć skryte na parterze stadionu toalety, żeby zobaczyć wszystko, co dzieje się na murawie.
Kiedy opuścili ją piłkarze, ich miejsce zajęli uzbrojeni w grabie i kosiarki specjaliści od trawy, bo murawa tydzień wcześniej przypominała klepisko. Teraz było trochę lepiej, choć pod koniec spotkania piłka wyczyniała cuda.
Polacy po meczu wyściskali się na środku boiska. – Patrząc na to, jaką grupę udało nam się stworzyć podczas tego zgrupowania, byłem przekonany, że nasza praca nie pójdzie na marne – powiedział Tymoteusz Puchacz.
Remis z Hiszpanami daje nadzieję, że zrobiliśmy krok w tył tylko po to, aby teraz wykonać dwa w przód. Wszystko rozstrzygnie się w Sankt Petersburgu, gdzie zagramy ze Szwedami. Każde zwycięstwo da nam awans do 1/8 finału. Turniej jeszcze dla nas nie umarł, wróciły radość i nadzieja. Oby żyły dłużej niż do środy.
SYTUACJA W POLSKIEJ GRUPIE:
Przed ostatnią rundą jeszcze wszystko jest możliwe
Szanse na wyjście z grupy mają wciąż wszystkie drużyny. Polacy w ostatniej kolejce muszą wygrać w Sankt Petersburgu ze Szwecją. Wówczas na pewno awansują do jednej ósmej finału – z pierwszego lub drugiego miejsca.
Jeśli pokonamy Szwedów, a w rozgrywanym równolegle meczu w Sewilli Hiszpania zremisuje ze Słowacją, możemy nawet wygrać grupę. Przy takim scenariuszu Polska, Szwecja i Słowacja będą mieć po cztery punkty i o pozycji zadecyduje mała tabela. W pierwszej kolejności pod uwagę brany jest bilans bezpośrednich spotkań i wypadłby on na remis. Słowacja pokonała Polskę, Szwecja – Słowację, a my – Szwecję. Dalej sprawdzana jest różnica goli. Dziś najlepszy bilans mają Szwedzi, ale po porażce z Polską sytuacja się odwróci. Co najmniej dwubramkowe zwycięstwo, przy remisie Słowacji z Hiszpanią, sprawi, że to drużyna Paulo Sousy zajmie pierwsze miejsce w grupie.
Wygrana Hiszpanii lub Słowacji spowoduje, że pozostanie nam walka o drugą pozycję. Nadal będziemy musieli pokonać Szwecję. W przypadku remisu i porażki Hiszpanii zrównamy się z nią punktami. Jeśli będziemy mieć lepszy bilans bramkowy, może nawet ją wyprzedzimy, ale dwa punkty to za mało, by myśleć o awansie z trzeciego miejsca (wychodzą cztery z sześciu najlepszych drużyn).
Na Euro 2016 zakwalifikowały się w ten sposób dwa zespoły z czterema punktami (Słowacja, Irlandia) i dwa z trzema (Portugalia, Irlandia Północna).