Jestem pewien, jaka byłaby odpowiedź przeciętnego polskiego kibica na pytanie: jakich znasz piłkarzy łotewskich? Żadnego. Ale w roku 2002 sytuacja była identyczna. Po nieudanych mistrzostwach świata w Korei zmienił się trener, Jerzego Engela zastąpił Zbigniew Boniek. Zaczął nieźle: od towarzyskiego remisu z Belgią 1:1 w Szczecinie i skromnego zwycięstwa w eliminacja do Euro nad San Marino 2:0 w Serravalle.
Na stadion Legii przyjechała reprezentacja Łotwy, złożona głównie z anonimowych graczy. Tylko napastnik Marians Pahars był znany, bo grał w napadzie Southampton. A w naszym zespole Jerzy Dudek, Tomasz Hajto, Jacek Zieliński, Michał Żewłakow, Kamil Kosowski, Maciej Żurawski, Artur Wichniarek – same gwiazdy.
Lekcja pokory
Zagrali tak, że zęby bolały. Łotysze niewiele lepiej. Ale w 30. minucie pomocnik CSKA Moskwa Juris Laizans strzelił z osiemnastu metrów i Dudek nie zdołał odbić piłki. Czterej Polacy patrzyli, jak Łotysz układa sobie piłkę na nodze, jakby nie wierzyli, że mu się uda. Łotwa wygrała 1:0, co w historii jej futbolu zostało zapisane złotymi zgłoskami.
Półtora miesiąca później, po pięciu meczach w roli selekcjonera, upokorzony Zbigniew Boniek zrezygnował z pracy, która nie tak miała wyglądać. Jego następca Paweł Janas zaczął odrabiać straty i nawet nieźle mu szło. Zrewanżował się Łotyszom, wygrywając z nimi w Rydze 2:0. W ostatnim meczu dokonał niezwykłego wyczynu: Polska pokonała Węgry w Budapeszcie, pierwszy raz w 82-letniej historii kontaktów między naszymi reprezentacjami.
Byliśmy jedną nogą w finałach mistrzostw Europy, bo tego samego wieczoru Łotwa walczyła w Sztokholmie ze Szwedami. Teoretycznie nie miała szans. Przy jej porażce Polska miałaby drugie miejsce i prawo gry w barażach. Tyle że Szwedzi mieli już zapewniony awans z pierwszego miejsca, wyszli na boisko jak na piknik i przegrali 0:1. Dzięki temu Łotysze odebrali nam nadzieję, a polscy kibice ogłosili bojkot produktów szwedzkich – od Volvo, przez Ikeę, po Absoluta, chociaż z tym ostatnim to chyba nieprawda.