Starcie Węgrów z Portugalczykami otwierało zmagania w grupie F, która po losowaniu fazy grupowej Euro 2020 uchodziła za tzw. "grupę śmierci". Do jednej grupy trafili obecni mistrzowie Europy, a także mistrzowie świata z 2018 i 2014 roku. Drużyna Węgier była uważana za zespół skazany na zajęcie czwartego miejsca.
Na stadionie w Budapeszcie pojawił się komplet widzów - blisko 67 tys. kibiców. Pełne trybuny mogły robić wrażenie na widzach już od pierwszych minut spotkania, bo fani żywiołowo reagowali na każdą decyzję tureckiego sędziego Cuneyta Cakira.
Trener Portugalii Fernando Santos musiał dokonać zmian wobec tego, co początkowo planował. Dotychczas podstawowym prawym obrońcą mistrzów Europy był Joao Cancelo z Manchesteru City, ale na kilka dni przed początkiem Euro 2020 u piłkarza wykryto koronawirusa. W związku z tym w podstawowym składzie zastąpił go Nelson Semedo. Za ofensywę Portugalii odpowiadać miał Cristiano Ronaldo, który jako pierwszy w historii zaliczył występ na piątych kolejnych mistrzostwach Europy.
W wyjściowej jedenastce Węgrów mecz rozpoczął Gergo Lovrencsics, były skrzydłowy Lecha Poznań, a na ławce rezerwowych zasiedli Akos Kecskes (były obrońca Bruk-Bet Termaliki Nieciecza) i oczywiście Nemanja Nikolić, czyli król strzelców polskiej ligi z 2016 roku.
Odważniej mecz rozpoczęła Portugalia. Piłkarze prowadzeni przez Fernando Santosa mieli zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki, jednak nie przekładało się to na dogodne sytuacje strzeleckie. Swoją szansę na początku spotkania miał Diogo Jota, napastnik uderzył mocno z dystansu, ale skuteczną interwencją popisał się Peter Gulacsi. Okazję miał również Cristiano Ronaldo, ale jego mocny strzał po podaniu ze środka pola także padł łupem węgierskiego bramkarza.