Przed Austria-Polska: Niech wiosna będzie nasza

Tym meczem Polacy rozpoczynają dziś eliminacje do mistrzostw Europy 2020. Pod wodzą Jerzego Brzęczka jeszcze nie wygrali. Oby w Wiedniu to się zmieniło.

Aktualizacja: 20.03.2019 23:46 Publikacja: 20.03.2019 18:40

Wojciech Szczęsny (z lewej) i Łukasz Fabiański podczas treningu w Warszawie. Z Austrią zagra Szczęsn

Wojciech Szczęsny (z lewej) i Łukasz Fabiański podczas treningu w Warszawie. Z Austrią zagra Szczęsny i nie był to dla Jerzego Brzęczka łatwy wybór. Oby był trafny

Foto: PAP

Na zgrupowaniu w podwarszawskim hotelu atmosfera była taka, jaką widziałem w hotelu Brazylijczyków na mistrzostwach świata w Japonii (2002). Polacy jeszcze niczego nie wygrali, ale mają nadzieję, która wydaje się zaraźliwa. Mimo że jesienią niewiele się udało, niczego nie zmieniono. Hotel ten sam, miejsca treningów – na boisku ZWAR-u w Międzylesiu i stadionie Polonii – również. Zresztą tak naprawdę to kadra miała tylko jeden dzień na treningi – wtorek. W poniedziałek zawodnicy jeszcze się zjeżdżali, a w środę już polecieli do Wiednia.

Tak będzie przez cały rok. Pierwszy raz całe eliminacje, a więc w przypadku drużyn z naszej grupy dziesięć meczów rozegranych zostanie w ciągu roku kalendarzowego, a nie półtora roku, jak bywało wcześniej. Między meczami będą trzy–cztery dni przerwy. Zwycięstwo w pierwszym da paliwo na drugi.

Porażka oznaczać będzie ból głowy trenerów i stres zawodników. A merytoryczni krytycy i bezrefleksyjni hejterzy mogą mieć używanie. Ale wszyscy będą w podobnej sytuacji, czyli żaden trener nie będzie miał komfortu przygotowań.

Wszyscy grają

Skąd więc ten optymizm? Przede wszystkim Jerzy Brzęczek sprawdził w sześciu jesiennych meczach 26 zawodników i chyba żadnego z nich definitywnie nie skreślił. Próbował rozmaitych ustawień we wszystkich formacjach. Z tej grupy bodaj tylko obrońca Rafał Pietrzak i pomocnik Rafał Kurzawa muszą pracować ponownie na zaufanie selekcjonera. Doszli nowi – młode nadzieje, jak obrońca Lecha Robert Gumny i pomocnik Górnika Szymon Żurkowski, oraz Michał Pazdan, o którym dobrze wiadomo, jak gra.

W przerwie zimowej tylko sześciu kadrowiczów zmieniło kluby i chyba większości wyszło to na dobre. Krzysztof Piątek strzela więcej goli w AC Milan niż w słabszej Genoi. Kuba Błaszczykowski nie dość, że gra wreszcie regularnie, to już strzelił dla Wisły trzy bramki. Rafał Kurzawa może w duńskim Midtjylland wyciągnie wnioski z błędów, jakie popełnił we francuskim Amiens, i zrozumie, że życie za granicą i w Zabrzu to dwie różne sprawy. Damian Szymański zamienił Wisłę Płock na Achmat Grozny i już tam gra. Przemysław Frankowski bardzo zaryzykował, przeprowadzając się z Białegostoku do Chicago. A jest jeszcze Dawid Kownacki, którego już zaakceptowali kibice Fortuny Düsseldorf, mimo że jeszcze niewiele tam grał, bo doznał kontuzji.

Dawno nie było takiej sytuacji, by prawie wszyscy zawodnicy z pierwszej jedenastki grywali regularnie w swoich klubach, zazwyczaj dobrych. W dodatku nikt nie narzeka na kontuzje.

Jerzy Brzęczek zadecydował, że pierwszym bramkarzem kadry będzie tej wiosny Wojciech Szczęsny z Juventusu, a znakomicie spisujący się w Premier League Łukasz Fabiański usiądzie na ławce.

Selekcjoner ma kłopoty bogactwa i staje przed problemami, jakie do tej pory musieli rozwiązywać jedynie trenerzy najlepszych reprezentacji Europy.

Dwóch czy trzech?

Ilu napastników ma grać? Sam Robert Lewandowski, dwóch, a może trzech, skoro każdy jest postrachem bramkarzy w Bundeslidze i Serie A? Trzech to raczej nie, ale może wobec tego któryś zostanie ustawiony za dwójką wysuniętych. Ale samymi napastnikami meczu się nie wygra. Wie to Brzęczek, wiedzą zawodnicy.

Na szczęście umiejętności poszczególnych zawodników, ich doświadczenie na boisku i obycie w świecie wielkiego futbolu, jakie daje gra w Niemczech, we Włoszech, w Anglii, Francji czy Rosji, sprawiają, że przystępując do ważnych meczów, nie startujemy już z pozycji ubogiego krewnego. Reprezentant Polski pod żadnym względem nie ustępuje Austriakowi.

Gramy nie gorzej, a może lepiej, nie jeździmy już do Wiednia, żeby handlować na Mexico Platz, i nie czekamy pod bramami supermarketów, żeby zaraz po ich otwarciu zrobić szybkie zakupy. A tak zachowywali się w Wiedniu żyjący w innej epoce piłkarze Górnika Zabrze w dniu finału Pucharu Zdobywców Pucharów z Manchesterem City - najważniejszego meczu swoich karier.

Żadnego austriackiego klubu nie stać na Roberta Lewandowskiego.

Jan Bednarek, który jest głosem młodego pokolenia, chyba zbyt buńczucznie uważa, że w polskiej reprezentacji grają piłkarze lepsi niż w austriackiej, i chociaż należy przeciwników szanować, to w żadnym wypadku nie należy się ich bać i jedziemy do Wiednia po zwycięstwo.

Nie chcą klękać

Dziwnie to brzmi w ustach 23-letniego obrońcy, który z jedenastu meczów w reprezentacji wygrał dwa, ale on już był na mundialu, przebił się do pierwszej jedenastki klubu Premier League, uczy się co tydzień i nie zamierza przed nikim klękać. Lewandowski, Błaszczykowski, Kamil Glik czy Kamil Grosicki zapewne myślą podobnie, choć opisaliby to chyba innymi słowami.

Bednarek, Piątek, Bartosz Bereszyński, Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński to nowe pokolenie, któremu dobrze się powodzi w klubach, ale chciałoby też przejść do historii, osiągając sukces z reprezentacją. Miejsce w czołowej ósemce Euro we Francji to za mało, młoda generacja uważa, że może być lepiej.

No to niech wspólnie ze starszymi kolegami pokażą to wreszcie. Najlepiej gdyby zaczęli od zwycięstwa w Wiedniu. Nasza reprezentacja już tam wygrała za kadencji Pawła Janasa. Warto ten sukces powtórzyć i pójść dalej.

Na zgrupowaniu w podwarszawskim hotelu atmosfera była taka, jaką widziałem w hotelu Brazylijczyków na mistrzostwach świata w Japonii (2002). Polacy jeszcze niczego nie wygrali, ale mają nadzieję, która wydaje się zaraźliwa. Mimo że jesienią niewiele się udało, niczego nie zmieniono. Hotel ten sam, miejsca treningów – na boisku ZWAR-u w Międzylesiu i stadionie Polonii – również. Zresztą tak naprawdę to kadra miała tylko jeden dzień na treningi – wtorek. W poniedziałek zawodnicy jeszcze się zjeżdżali, a w środę już polecieli do Wiednia.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Wygrać i zapomnieć o nieudanych eliminacjach. Lewandowski gotów na baraże z Estonią
Piłka nożna
Robert Lewandowski przed barażami o Euro 2024: wierzę, że awansujemy
Piłka nożna
Wielki wieczór Roberta Lewandowskiego. Barcelona wygrywa w Madrycie
Piłka nożna
Rosja – Serbia: mecz hańby odbędzie się w Moskwie
Piłka nożna
Powołania Michała Probierza. Wielu nowych twarzy nie widać