Robert Lewandowski ma osiem strzelonych bramek w tych eliminacjach Euro i żaden inny piłkarz nie może się pochwalić lepszym dorobkiem. A za plecami Polaka jest kilku zawodników z europejskiego topu. Sześć trafień mają chociażby Walijczyk Gareth Bale, Anglik Wayne Rooney czy klubowy kolega Lewandowskiego – Niemiec Thomas Mueller. Połowę z tych ośmiu bramek napastnik Bayernu Monachium zdobył w pierwszym meczu tych eliminacji – właśnie z Gibraltarem – który reprezentacja Polski wygrała 7:0.
Lewandowski, chociaż zapewnia, że walka o tytuł króla strzelców eliminacji go nie obchodzi i nie zaprząta jego głowy, z pewnością będzie chciał umocnić się na prowadzeniu w tej klasyfikacji.
Mecz z Gibraltarem będzie tym bardziej niewdzięczny i trudny, im dłużej przyjdzie nam czekać na pierwszą bramkę. A drużyna Adama Nawałki największy problem ma właśnie z kreatywnością. Dobrze, a momentami wręcz doskonale, wychodzi naszym reprezentantom przeszkadzanie i wyprowadzanie kontrataków. Ale gdy trzeba przejąć inicjatywę, narzucić swój styl gry, zaczynają się schody.
W pierwszym meczu z Gibraltarem świadomy ograniczeń swojego zespołu Adam Nawałka wystawił Mateusza Klicha. Środkowy pomocnik, który potrafi nieszablonowo rozegrać, dziś już nie mieści się w kadrze. Po bardzo dobrym sezonie w holenderskim Zwolle musiał wrócić do Wolfsburga. Kolejny raz nie przebił się tam do składu, został zawodnikiem klubu 2. Bundesligi – Kaiserslautern, ale i tam gra zdecydowanie zbyt rzadko, by Nawałka mógł go brać pod uwagę.
Na zgrupowanie selekcjoner zaprosił trzech piłkarzy, którzy byli powołani z myślą o meczu z Gibraltarem, a nie starciu z Niemcami we Frankfurcie. Chodzi o Sebastiana Milę, Piotra Zielińskiego, a także debiutanta Bartosza Kapustkę z Cracovii (może pojawić się na placu gry, ale raczej w samej końcówce).