Juskowiak: Sukces i niedosyt po Euro 2016

Andrzej Juskowiak | Były piłkarz reprezentacji Polski i Sportingu Lizbona o Euro, drużynie Nawałki i Portugalii.

Aktualizacja: 13.07.2016 06:13 Publikacja: 12.07.2016 19:18

Juskowiak: Sukces i niedosyt po Euro 2016

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Rz: Wszyscy narzekają: na poziom Euro, na defensywne nastawienie, na zbyt dużą liczbę meczów. Podobał się panu turniej?

Andrzej Juskowiak: Nie były to złe mistrzostwa. Pierwszy raz rozgrywane w nowej formule, na co trzeba wziąć poprawkę. Nikt tak naprawdę jeszcze nie wiedział, jak należy grać w fazie grupowej. Fakt, że awansować można było nawet z trzeciego miejsca w grupie, był wielkim minusem. Pojawiało się kunktatorstwo i kalkulacje. Mało który zespół w fazie grupowej grał o pełną pulę, mało było ryzyka. Mistrzostwa, owszem, były defensywne, co widać m.in. po występie naszej drużyny. Do zwycięstwa za każdym razem wystarczała nam jedna bramka, a przecież właśnie kolejnego gola zabrakło w meczu z Portugalią czy wcześniej ze Szwajcarią.

A nie jest to po prostu największa różnica między futbolem klubowym a reprezentacyjnym? Wypracowanie schematów ofensywnych jest znacznie trudniejsze i bardziej czasochłonne niż defensywnych.

Oczywiście, że łatwiej poustawiać defensywę. Łatwiej obrać taktykę, by większość piłkarzy znajdowała się za linią piłki. Jedyną drużyną, która chciała dominować przez posiadanie piłki i podania, byli Niemcy. A i tak sukcesu nie osiągnęli. Zabrakło im klasycznego środkowego napastnika. Joachim Loew na początku turnieju postawił na Mario Goetzego, który był zupełnie bez formy. Mimo to wolał jego niż Mario Gomeza. Dopiero w trakcie turnieju zmienił ustawienie, ale kontuzja Gomeza wymusiła na nim powrót do starego schematu. Tyle się mówiło, że środkowy napastnik jest gatunkiem na wymarciu, tymczasem właśnie te mistrzostwa udowodniły, że klasyczne „9" są wciąż bardzo ważne. Gola w finale zdobył środkowy napastnik – Eder. Antoine Griezmann zaczął trafiać, gdy został przesunięty ze skrzydła.

Francuz został uznany za najlepszego zawodnika mistrzostw, ale faktycznie najlepszego po prostu chyba nie było...

A ja się zgadzam z wyborem UEFA. Strzelić sześć goli w wielkim turnieju to ogromna sztuka. W wielu meczach Francuzów to właśnie Griezmann był najważniejszym zawodnikiem i to on decydował o wyniku. Strzelił dwa gole mistrzom świata. Zabrakło trafienia w finale, chociaż był tego bardzo blisko.

Czy Euro było pochwałą trenerów, którzy umieją ustawić zespół, i peanem na cześć drużyny?

Tak, a najlepszym tego przykładem jest oczywiście Portugalia. Gdy Cristiano Ronaldo musiał zejść z boiska z powodu kontuzji w finale, mało kto się spodziewał, że zespół Fernando Santosa może zdobyć tytuł. Tymczasem Portugalczycy funkcjonowali świetnie jako drużyna, wyszarpali to złoto. Trener Santos był mocno krytykowany, chociaż w Portugalii mniej niż za granicą, za styl swojej drużyny. Tymczasem on te uwagi przyjmował ze spokojem. Wiedział, że obrał dobrą drogę.

Mówił, że jeśli ma odnieść „niezasłużone zwycięstwo w finale", to nie ma z tym żadnego problemu.

Ci, którzy mieli z nim styczność, twierdzą, że to trener małomówny, trochę mruk, ale jednocześnie sprawiedliwy. Wiedział, że z przodu ma Cristiano Ronaldo, więc musi zbudować przede wszystkim obronę, i zrobił to doskonale. To była przemyślana strategia, dająca ostatnią szansę większości tych zawodników – Portugalia to bardzo doświadczony zespół. A już mocno napiera nowe pokolenie. Drużyna do lat 21 została w zeszłym roku wicemistrzem Europy, przegrała finał ze Szwecją w rzutach karnych. W półfinale rozbiła Niemców 5:0. Santos pewnie powiedział piłkarzom, że po Euro będzie czas na przebudowę.

W latach 60. był Eusebio, na początku XXI wieku Figo, Rui Costa, Nuno Gomes. Teraz Portugalczycy mają Ronaldo, ale chyba więcej talentu było w tych dawnych reprezentacjach...

I tym większy szacunek należy się Santosowi za to, jak poukładał zespół. To z pewnością nie była najbardziej utalentowana Portugalia w ostatnich latach. To nie był przypadek, że wszyscy piłkarze z pola wzięli udział w turnieju, dostali chociażby minutę szansy. Jestem przekonany, że Eder nie zagrałby w finale na takim luzie, gdyby wcześniej nie dostał tych dwóch epizodycznych szans. A Portugalczycy są trudni do prowadzenia, otoczeni czcią, rozpieszczeni przez kibiców i media. W Portugalii ukazują się trzy dzienniki piłkarskie, które muszą czymś zapełniać szpalty. Nawet ja, gdy jadę do Lizbony, natychmiast jestem rozpoznawany, proszony o autografy, zdjęcia.

Występ reprezentacji Polski to sukces czy niedosyt?

Gdzieś pomiędzy. Patrząc na to, jak wyglądała nasza turniejowa drabinka, można mówić o niedosycie. Ale analizując to, jak graliśmy, trzeba mówić o sukcesie. Mieliśmy problem ze strzelaniem bramek, nie wiem, czy to był problem mentalny. Uważaliśmy, że 1:0 wystarczy, i ufaliśmy własnej grze defensywnej. Gdy rywal po stracie gola ruszał do ataku, mieliśmy problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych. Nie wiem, dlaczego tak ufaliśmy, że w rzutach karnych wyjdzie zawsze na nasze, dlaczego przeciwko Portugalii i Szwajcarii nie dążyliśmy za wszelką cenę do bramki na 2:0.

Po Euro oczekiwania wobec reprezentacji wzrosną, a w eliminacjach do mundialu 2018 mamy bardzo niewygodną grupę. Kibice będą żądali zwycięstw w Kopenhadze czy Bukareszcie...

Bardzo mało medialna grupa, a przy tym trudna. Dania i Rumunia to zespoły bardzo dobrze zorganizowane. Grają futbol podobny do naszego. Pozostałe drużyny będą łatwiejsze do pokonania, ale na Danii i Rumunii można sobie zęby połamać.

—rozmawiał Piotr Żelazny

Rz: Wszyscy narzekają: na poziom Euro, na defensywne nastawienie, na zbyt dużą liczbę meczów. Podobał się panu turniej?

Andrzej Juskowiak: Nie były to złe mistrzostwa. Pierwszy raz rozgrywane w nowej formule, na co trzeba wziąć poprawkę. Nikt tak naprawdę jeszcze nie wiedział, jak należy grać w fazie grupowej. Fakt, że awansować można było nawet z trzeciego miejsca w grupie, był wielkim minusem. Pojawiało się kunktatorstwo i kalkulacje. Mało który zespół w fazie grupowej grał o pełną pulę, mało było ryzyka. Mistrzostwa, owszem, były defensywne, co widać m.in. po występie naszej drużyny. Do zwycięstwa za każdym razem wystarczała nam jedna bramka, a przecież właśnie kolejnego gola zabrakło w meczu z Portugalią czy wcześniej ze Szwajcarią.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową