Boniek: Dobrzy napastnicy strzelają od trzeciego meczu

Zbigniew Boniek, prezes PZPN o meczu z Ukrainą, glorii, jaka spłynie na Lewandowskiego, i spadochroniarzu, któremu nie otworzył się spadochron.

Aktualizacja: 21.06.2016 10:00 Publikacja: 20.06.2016 19:47

Boniek: Dobrzy napastnicy strzelają od trzeciego meczu

Foto: PAP, Bartlomiej Zborowski

Rzeczpospolita: Po pierwszym meczu z Irlandią Płn. powiedział pan: „nic się nie stało". Kiedy się stanie?

Zbigniew Boniek: Gdy wykonamy plan minimum, czyli wyjdziemy z grupy. Na razie jestem więc usatysfakcjonowany, ale umiarkowanie.

Bez przesady, awans jest już niemal pewny...

Do spotkania podchodzimy inteligentnie. Wszystko wskazuje na to, że mamy awans w kieszeni, ale Ukraińców nie wolno zlekceważyć. Pamiętam nasze mecze o honor ze Stanami Zjednoczonymi podczas mundialu w Korei i z Kostaryką na turnieju w Niemczech. Dwa razy wypadliśmy bardzo dobrze i w obu zwyciężyliśmy. Nie możemy pozwolić na to Ukrainie. Mnie cieszy, że w końcu to nie my musimy bronić honoru.

Skoro wyjście z grupy to plan minimum, co jest planem maksimum?

Nie można sobie takiego zakładać. Po wyjściu z grupy każdy kolejny mecz będzie finałem. Mówi się, że Polak jest mądry po szkodzie. Tu po szkodzie, czyli po porażce, będzie czekał na nas samolot do Polski. Nie będzie czego naprawiać. Na tym polega mądrość naszych piłkarzy i trenerów, którzy do każdego meczu przygotowują się jak do finału. Nie widzę w tym turnieju drużyny, która mogłaby cieszyć się z tego, że zagra z Polakami. To też daje nam pewność siebie.

Adamowi Nawałce ufają wszyscy – piłkarze, kibice, dziennikarze. To dla pana powód do dumy?

Tacy już jesteśmy, odbijamy się od ściany do ściany. Jak krytykujemy, to do końca, jak chwalimy, to bez umiaru. Adam Nawałka dobrze wykonuje swoją pracę, ale nie tylko on. Dwa i pół roku temu stworzyliśmy zespół, w którym nowy jest nie tylko selekcjoner, ale i dyrektor sportowy czy grono niewidocznych na co dzień ludzi, którzy fantastycznie się do naszego zespołu wpasowali. Powstał projekt „Łączy nas piłka". Cieszymy się, ale to nie wzięło się znikąd. Reprezentacja to dobro narodowe, ale właścicielem jest PZPN. Wszystko, co dzieje się wokół kadry, każdy szczegół, jest przez nas przemyślany. Poukładaliśmy sprawy organizacyjne i z tego powodu czujemy się dumni z sukcesów drużyny. A co by było, gdybyśmy weszli do PZPN nie w 2012 roku, ale cztery lata wcześniej, mając perspektywę organizacji Euro w Polsce, to pozostanie bez odpowiedzi.

Co zrobiłby pan inaczej?

Jako prezes PZPN nie zorganizowałbym trzytygodniowego zgrupowania kadry w hotelu w Warszawie. To był zły pomysł. Piłkarze nie mieli jak odpocząć, odetchnąć, wyjść na spacer... Nie będę się zastanawiał, kogo zrobiłbym trenerem czy dyrektorem, ale na pewno niektóre rzeczy zrobiłbym inaczej. Wszyscy możemy żałować, że taki turniej, którego już pewnie w Polsce za naszego życia nie doczekamy, skończył się tak, jak się skończył. Ale to tylko gdybanie, my skupiamy się na tym, co we Francji.

Franciszek Smuda nie miał takiego wsparcia u Grzegorza Laty jak Adam Nawałka u pana...

Porażka rodzi dyskusję, można się więc dziś zastanawiać nad relacją Smudy z Latą. Ja swoje zrobiłem przed początkiem eliminacji. Na zjeździe PZPN powiedziałem, że Nawałka zostanie trenerem, czy to się komuś podoba czy nie, a po kilku pierwszych meczach zaczęły się pojawiać głosy, że może by go zmienić. Głośno powiedziałem, by wybić to sobie z głowy, oznajmiłem, że z Nawałką pojedziemy do Francji.

Mówi pan, że w pracę selekcjonera się nie wtrąca, ale może sam Nawałka przychodzi do pana po rady?

Nasz stosunek jest partnerski, a nie szef – podwładny. Jako prezes PZPN mam z nim podpisany kontrakt...

...czyli jest pan jego szefem.

Oczywiście, to nie ulega wątpliwości, bo to ja jestem odpowiedzialny za PZPN i reprezentację. Ale lubimy z Adamem spotkać się na kawę i porozmawiać jak dobrzy koledzy.

Czy pomysł przekazania opaski Robertowi Lewandowskiemu z rąk Jakuba Błaszczykowskiego to był pana pomysł czy Nawałki?

Bobby Charlton i Franz Beckenbauer, kiedy się spotykają, dyskutują, czy w finale mistrzostw świata w 1966 roku piłka po strzale Geoffa Hursta przeszła za linię bramkową, czy nie. Ile lat minęło od tamtego meczu? 50. Proszę mnie o kwestię opaski spytać za pół wieku.

Czyli pozostanie to tajemnicą.

Nie. Decyzje w tej reprezentacji podejmuje Adam Nawałka. I bardzo słusznie.

Wracając do Euro 2016. Podoba się panu turniej?

Bardzo. Mecze, styl gry... Wszyscy się martwili, że po rozszerzeniu mistrzostw do 24 zespołów będą duże dysproporcje, a ja ich nie dostrzegam.

Podobają się panu mecze drużyn, które na poprzednie turnieje by nie awansowały, bo były za słabe?

A czy mecz Albanii z Francją był słaby? A przecież Albania to debiutant, teoretycznie niższa liga. Jeśli rywalizację ograniczymy do trzech, czterech nacji czy lig, to się ugotujemy we własnym sosie. To święto europejskiej piłki, odbywa się raz na cztery lata. Nie możemy zakładać, że dobre mecze to tylko te między Włochami a Hiszpanią. W turnieju jest miejsce dla Włochów, dla Polski i dla innych. Bardzo dobrze, bo przy tej okazji wszyscy się rozwijają.

Jak porównałby pan obecną reprezentacją z tą z 1982 roku, która podczas mundialu w Hiszpanii zajęła trzecie miejsce?

Obie drużyny miały swoich liderów, graczy światowej klasy. My mieliśmy tylko nieco inny styl gry – byliśmy mocniejsi w środku, mniej graliśmy skrzydłami. Boczni pomocnicy, czyli Grzegorz Lato i Andrzej Buncol, częściej schodzili do środka. Te dwie drużyny różni jedna zasadnicza rzecz – wówczas, po dwóch remisach z Włochami i Kamerunem, chciano nas ukrzyżować, a teraz po dwóch meczach drużynę Nawałki wszyscy gloryfikują. Błędem jest jedno i drugie. Cieszy mnie, że zawodnicy obecnej drużyny zdają sobie sprawę, że tę najlepszą, poważną piłkę dopiero muszą pokazać. Żeby móc naprawdę porównywać obie drużyny, obecna musi osiągnąć wynik. Ma do tego potencjał i ambicję. Nie chcę jednak rozbudzać zbyt dużych nadziei, bo okaże się, że wrócimy z Francji z wicemistrzostwem Europy i wszyscy będą zawiedzeni. Jeśli trafimy na Francję i po zaciętym meczu odpadniemy po karnych, to mamy się za to pozabijać?

Dla Roberta Lewandowskiego ten turniej miał być dziełem życia. Na razie ogranicza się do pomocy innym.

Chcę, by spłynęło na niego więcej glorii, bo na to zasługuje, jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Podczas Euro jeszcze będzie o nim głośno. Dobrzy napastnicy zaczynają strzelać od trzeciego meczu...

Czy sukces we Francji będzie gwarancją drugiej kadencji?

Adama Nawałki?

Zbigniewa Bońka w roli prezesa PZPN. Wie pan doskonale, że prezes zawsze jest oceniany przez pryzmat reprezentacji.

– Wolę być oceniany przez pryzmat ośrodków młodzieży, które otwieramy, nowej szkoły trenerów, nowych lig, tego, jak wygląda dziś PZPN. Zresztą, o drugiej kadencji na razie nie myślę. Zobaczymy, czy środowisko będzie mnie chciało... Teraz koncentruję się na Ukrainie, a po powrocie z turnieju na decyzjach dotyczących reprezentacji. Potem będę się zastanawiał. Słyszeli panowie kawał o spadochroniarzu? Tam, gdzie lądował, miał czekać na niego rower, jednak spadochron się nie otworzył. Ale spadochroniarz mówi: co tam spadochron, ważne, żeby rower czekał! Nic nie ucieknie.

—rozmawiali w La Baule Piotr Żelazny i Piotr Wesołowicz

Rzeczpospolita: Po pierwszym meczu z Irlandią Płn. powiedział pan: „nic się nie stało". Kiedy się stanie?

Zbigniew Boniek: Gdy wykonamy plan minimum, czyli wyjdziemy z grupy. Na razie jestem więc usatysfakcjonowany, ale umiarkowanie.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan