Korespondencja z La Baule
– My naprawdę w tym meczu zostawimy na boisku wszystko – mówi Sławomir Peszko i niby puszcza oko, ale wygląda na mocno przejętego. Potem niechcący się przejęzycza, mówi że turniej jest długi, bo trzeba przecież rozegrać trzy mecze, jednak naprawdę wydaje się wierzyć w to, że we Francji pobędziemy trochę dłużej.
Peszko przeciwko Irlandii raczej nie zagra. Kamil Grosicki, którego miał zastępować, szybko dochodzi do zdrowia po urazie stawu skokowego. Zanim hotelowy basen odgrodzono od świata podwyższonym ogrodzeniem, można było patrzeć, jak się rehabilituje, biegając po pas w wodzie. Zresztą ponoć Adam Nawałka jest na tyle odważny, że nawet gdyby Grosickiemu nie udało się dojść do pełni zdrowia, bliżej pierwszego składu niż Peszko jest Bartosz Kapustka. Rocznik 1996, podobno dobry i szybko dojrzewa. We Francji się na tym znają.
Kadra od wtorku trenuje w La Baule. Jest tu 16-kilometrowa plaża, dwa kasyna i kilkadziesiąt hoteli. O taksówkę już ciężko. Nawałka specjalnie wybrał takie miejsce przygotowań, by mieć spokój i umiarkowany klimat. Miasteczko jest senne, ocean robi, co mu się podoba. Czasami wpada do miasta na lunch, by kiedy skończy się sjesta, być już kilometr w drodze powrotnej. Jeszcze jest przed sezonem, więc nie ma tłumów. Kiedy Polacy wyjeżdżają na trening, zamiast kilkuset ludzi kibicujących Robertowi Lewandowskiemu w jedzeniu kotleta w Arłamowie, autokarowi przygląda się kilkunastu zbłądzonych. Jakby przechodzili tędy przypadkiem z tragarzami. Nie ma pisków.
A przecież Lewandowski rozpala wyobraźnię całej Europy. Francuska telewizja wymienia go w gronie potencjalnych bohaterów całego turnieju. Na Roberta czekają też koledzy. – Nie ma co porównywać meczu z Litwą w Krakowie z tym, co będzie się działo w Nicei w spotkaniu z Irlandczykami. Przecież dojdzie adrenalina i dojdzie Lewy – mówił Peszko.