Paryska „L’Equipe” swój artykuł na ten temat zaczyna od pytania: „Czy reprezentacja Francji może wygrać Euro bez Benzemy?”.

Powody, dla których to pytanie pada są pozasportowe, ponieważ Benzema w barwach Realu Madryt gra bardzo dobrze i bez wątpienia drużynie narodowej by się przydał. Ale afera z sekstaśmą, podejrzenie, że sprzyjał tym, którzy szantażowali innego reprezentanta Francji Mathieu Valbuenę i ukazanie przy okazji środowiska z jakiego wyrósł i w jakim do dziś obraca się Benzema, sprawiły, że został on postawiony w bardzo niekorzystnym świetle. 

Selekcjoner reprezentacji Didier Deschamps bronił napastnika Realu, podobnie jak prezes francuskiej federacji Noel Le Graet. Aż do meczów z Holandią i Rosją, podczas których okazało się, że „jest życie bez Benzemy i jest to życie całkiem piękne” (to znów cytat z „L’Equipe”), bo w ataku znakomicie spisywał się Antoine Griezman.

Deschamps ma więc do rozstrzygnięcia dylemat, który powinien pamiętać z czasów, gdy sam grał w reprezentacji. W latach dziewięćdziesiątych ówczesny selekcjoner Aime Jacquet budował drużynę na francuski mundial (1998) bez dwóch wybitnych graczy - Erica Cantony i Davida Ginoli.

Być może wpływ na decyzję Deschampsa przed Euro we Francji będzie miało to, że w sondażu przeprowadzonym przez „L’Equipe” rodacy wypowiedzieli się zdecydowanie przeciwko Benzemie. Aż 73 procent ankietowanych nie chce jego powrotu do drużyny. Wśród kibiców futbolu ten procent jest niewiele niższy - 71.